Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
Z legend Biecza
Cztery figury. Figurą w naszych stronach nazywają słup normalny, często w kształcie krzyża, czasem z rzeźbami Męki Pańskiej, emblematami religijnymi et. cet. Opowiadają o jakimś policjancie, czy austriackim żandarmie, który swojej władzy złożył raport, że w „Łosiu Pan Jezus stojący na figurze (pochylonej nad drogą) grozi bezpieczeństwu publicznemu”. Otóż takich figur uderzających swoją formą znajduje się w Bieczu cztery, po czterech rogach miasta.
Pierwsza z tych figur znajduje się na przedmieściu dolnym, jak stary trakt konfederacki. Idący od Święcan (obok gospodarstwa Zimków) łączy się przy młynie na Sitniczance z gościńcem.
Stara ta droga zwana była traktem konfederackim a jeszcze dawniej „królewskim”, nowa zaś „gościńcem cesarskim” . Filip Szerniawski nauczyciel z Biecza w wierszowym opisie Biecza mówi:
Droga dawniej z Gorlic do Jasła
Lat kilkadziesiąt, jak zgasła
Szła ponad Ropą, miasto mijała
Wcale fortecy nie dotykała.
Droga ta szła przez znane Święcany i Kurpiel, a następnie przez miasto. I tutaj Szerniawski się myli, bo Ropa szła pod samym wzgórzem klasztornym i miastem, a dopiero dla budowy toru kolejowego Ropę od miasta faszynami odbito. Droga ta szła następnie wzgórzami przez Hartę, pozostawiając górę Jadwigi na lewo, potem przez Wilczak i wychodziła na dzisiejszy gościniec, pod dworem zagórzańskim. Za Gorlicami szła przez wieś Izby i Cegiełki na Węgry. Do niedawna jeszcze na cmentarz w Bieczu chodzono, obok kapliczki częścią owej starej drogi.
Druga figura stoi na polu Śliwińskiego, obok drogi, prowadzącej z Biecza na Belna i Grudną, trzecia przy drodze do Racławic na polu Kosiby, a czwarta poniżej kopalni na Harcie, za górą Królowej Jadwigi. Z tymi figurami związane są legendy, w których może i ziarno historycznej prawdy się znajduje. W każdym razie są one z historycznymi wypadkami związane. Jest duże podobieństwo, że trzy z nich są to słupy sygnalizacyjne. Na nich palono maź w garnkach, dając znać o króla przyjeździe. W archiwum diecezjalnym przemyskim jest podobno akt ( opowiada p. Służewski) którym król Łokietek rozkazuje plebanowi bieckiemu utrzymywać wieże sygnalizacją drewnianą i dokładnie opisujący wygląd wieży.
Później powstały murowane. Podobno w rachunkach grodu czy gminy są znaczone wydatki na maź i garnki. Rodzi się pytanie dlaczego Łokietek wydaje polecenie plebanowi a nie kasztelanowi Biecza? Bo ten Ścibor z nim wojował i dwa razy z Biecza go wyganiał. Takie właśnie figury wieże są w Bobowej i Rzepienniku. Na tej pod lasem na drodze do Racławic jest napis pod tynkiem: – „Ad gloriam dei omnipotentis, ad laudem ducis et regis Braun” wieże na ilustracji swej też zaznacza.
O figurze pod młynem na przedmieściu opowiadał mi Franciszek Zimka ze Święcan tak: „W Bieczu panowała straszna zaraz (1709), o której do dzisiaj mieszkańcy opowiadają przesadne wieści” – że jeno kilkoro ludzi po niej pozostało, a przedmieście dolne zupełnie wymarło, że dziennie po 5–6 trumien na cmentarz wywożono, że głód panował taki, iż ludzie pałki z koniczu gotowali i t. d. Otóż Pan na Święcanach, gdy z Biecza długo żadnej wieści nie miał posłał do miasta swego karbowego po nowiny. Ten pojechał oczywiście „starym traktem konfederackim” i doszedł do miejsca gdzie dzisiaj figura na tę pamiątkę stoi. Tutaj zobaczył, jak z domu jakiegoś wyszły dwie kobiety i trupem na ulicy pasły. Nie jechał więc już dalej, lecz przerażony do domu powrócił. Za to jednak że nie wykonał zlecenia oddano go pod sąd. A były trzy prawa – bieckie, święcańskie i szerzyńskie – do wyboru. I wybrano bieckie według którego skazano chłopa na ścięcie. Ten zaś przed śmiercią przeklął prawo, bieckie i sam Biecz i mieszkańców Biecza, do siódmego pokolenia.
Druga wersja mówi – że był w samym mieście i na rynku zobaczył kobiety umierające. Uciekł a morowe powietrze (strach) gnało go aż do miejsca, gdzie stoi figura. I na tę pamiątkę figurę postawiono. W takim razie dlaczego go ścięto jeżeli w mieście był?
W opowiadaniu
tym znanym szeroko na pograniczu Święcan i Biecza na Karpielu dźwięczą
wspomnienia 1)pańszczyzny i 2) okrucieństwa panów 3)reminiscencje marszu i walk
Puławskiego z Moskalami a także 4)prawo miecza, jakie Biecz posiadał ze strony
władz administracyjnych to jest grodu i miasta. Pod tą figurą miał Pułaski
założyć obóz warowny z piwnicami. Drugie takie obronne obozowisko Pułaskiego,
jak w Bieczu znajdowało się we wsi Izby na Łemkowszczyźnie, za Gorlicami, na
stoku góry Lackowej. Tam to Pułaski w potyczce mało nie zginął – lecz uratowała
go Matka Boska Izbiańska, której się polecił. Było to w roku
O figurze nad Ropą słyszałem trzy wersje. Jedną opowiadał mi Walery Kwiatkowski a drugą nie pomnę już kto. Według pierwszej kobieta piekła chleb w Wielką Niedzielę. Chleb ten w ilości czterech bochenków w piecu za karę, iż wielkie święto złamała skamieniał. Bochenki te potem poukładano na szczycie figury na pamiątkę, gdzie do dzisiaj się znajdują. Druga wersja nie wspomina o złamanym święcie, lecz mówi, iż do piekącej kobiety przyszedł żebrak głodny, a ta odmówiła mu wsparcia i nakarmienia, mówiąc że nie ma chleba w domu. Na żebrak na zasunięty i gorący piec wskazał. Gdy zaś skąpica powiedziała mu drwiąco, że w piecu są kamienie, a nie chleb, wtedy rzeczywiście skamieniał.
Jest i trzecia wersja, że chleb był już wyjęty i przykryty płótnem. Zapach rozchodził się po całym domu – a mimo tego skąpica zaklęła się że chleba nie ma. Wspominał mi prof. Dr. Stasiak, że analogiczna legenda jest w Oliwie pod Gdańskiem gdzie w czasie głodu wydawano chleb w „ogonku”. Skąpica dwa razy idzie do ogonka i niesie do domu dwa bochenki. Gdy ubogi ją o chleb prosił – odpowiedziała, że są to kamienie.
Zebrał Mgr. W. Fusek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz