Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
JASIEK
Z JEDLINEK.
OBRAZEK
HISTORYCZNY.
Skreślił
Jakób Madej
Poseł
do Rady państwa.
W
stronę północną od Jasła, po obu brzegach rzeki Wisłoka, ciągnie się piękna
dolina Jasielska, nad którą panuje piękna góra Liwar – wznosząca się
U stóp
Liwara, ku wschodowi i południowi rozłożyły się wioski stanowiące parafję w
Brzyskach. Sioła te zamieszkuje lud pracowity i religijny, przywiązany do ziemi
i mowy ojczystej, szanujący zwyczaje starodawne i włościański polski ubiór,
płótniankę, którą nosi w święta i niedziele, a także przy uroczystościach
rodzinnych i narodowych.
Dzisiaj
okolica ta jest porządnie zabudowana i gęsto zaludniona, lecz dawniej było tu
mniej ludności; osady gospodarskie były rzadziej umieszczone, znajdowało się
wiele lasów, pełnych zwierzyny wszelkiego rodzaju.
Po
przeciwnej stronie Wisłoki sterczał na skale od niepamiętnych czasów zamek,
zwany Gotarz albo Golerz, w sąsiednim zaś Bieczu, za Liwoczem, mieszkał
kasztelan w zamku, który zbudował i w którym przebywała często królowa nasza
Jadwiga.
Ludność
okolicy podliwoczańśkiej bywała nieraz narażoną na napady różnych wrogów, a
szukała schronienia w zamku Gotaz lub w lasach na Liwoczu, z drugiej strony
przez sąsiadowanie z pobliskimi zamkami, szczególniej z Bieczem, miała więcej
wiadomości o życiu narodu polskiego i łatwiej brać mogła udział w różnych
zdarzeniach w Polsce zachodzących.
Pięknie
kończył się w Ujeździe i okolicy pewien dzień majowy w roku 1410. Naokoło widać
było zielone pola, zapowiadające obfite zbiory – w życie bujnem odzywała się przepiórka
– nad Liwoczem szybował jastrząb, upatrując przed nocą jeszcze jakiej zdobyczy,
a od gęstych zarośli nad Wisłoką dochodziła melodyjna muzyka słowika,
odprawiającego gody weselne. Z pól dolatywał wesoły śpiew pastuszków,
spędzających bydło do zagród, na drogach gdzieniegdzie rozlegała się gwarna
rozmowa robotników, wracających po całodziennej pracy do chat swoich. Ścieżyną
odgraniczającą Brzyska od Ujazdu, szło wśród żartów wesołych grono dziewcząt,
ketów przy figurze miały się rozejść.Jedna z nich szybkim krokiem podążyła do
Ujazdu.
Dziewczyna
ta, Anusia, najmłodsza córka Mateusza z pod dworu – smukła jak topolka, zwinna
jak sarenka, z paluszkami zarumienionemi zdrowiem i pracą, z bujnym warkoczem
na ramieniu, o oczach niby to niebo nad jej głową, z wesołą piosnką na ustach,
pospieszyła ku domowi swoich rodziców, witając uprzejmie spotykanych
przechodniów.
Anusię
wszyscy lubili, a parobczaki, nie tylko z Ujazdu ale i z sąsiednich wiosek,
przepadali po prostu za nią i niejeden już ubiegał się o jej rękę, tem
bardziej, że była to córka jednego z najzamożniejszych gospodarzy w Ujeździe.
Wszystkie
jednak starania parobczaków były daremne
i żaden nie mógł się pochwalić, że Anusia była dla niego inna, niż dla innych –
względem każdego z nich była uprzejmą, wszędzie wesoła, lecz przy tem tak
poważna i ostrożna, że nawet najśmielszy z parobczaków Wojtek z Dołków stracił
wobec niej rezon i nie wiedział jak z
nią mówić.
Nikt
nie wiedział, co pod tą wesołą pokrywą w serduszku Anusi się chowało. Serduszko
to było już od dawna zajęte, było własnością Jaśka z Jedlinek, części gminy
Brzyska. Chłopak to był urodny, śmigły, pełen zdrowia i siły, a jak syn ubogiej
wdowy, mieszkającej w Brzyskach, od lat wczesnych musiał służbą zarabiać na
życie.
Miał lat
dziesięć, gdy ojciec Anusi, Mateusz z pod dworu, wziął go najsamprzód do
pasienia gęsi i trzody – jednak chłopak brał się pilnie do pracy, był wszędzie
gospodarzom swoim wierny i sumiennie spełniał ich polecenia, przeto zostawił go
Mateusz u siebie, oddawszy mu z czasem konie i zawiadywanie całem gospodarstwem
tem więcej, że sam był w dość podeszłych latach.
Kiedy
Anusia była małą, Jasiek bawił ją, śpiewał jej różne piosenki, opowiadał gadki,
znosił kwiatki – gdy później podrosła, pomagał jej w zajęciach i wyręczał ją
nieraz w pracy, a tak nie wiedząc kiedy i jak dziewczyna przywiązała się do
Jaśka i przylgnęła do niego całem sercem. Jasiek płacił jej gorącą wzajemnością;
wiedzieli jednak oboje, że miłowanie ich musi być ukryte i daremne, bo ojciec
Anusi, jakkolwiek przychylny Jaśkowi, nie pozwoli nigdy, by ubogi Jasiek miał
dostać za żonę córkę bogatego i dumnego kmiecia.
Mimo
to, dobrze im razem było, szczęśliwymi się czuli swojem kochaniem, zdając
resztę na wolę Bożą. Anusia wyręczała we wszystkiem matkę, podupadłą już na
zdrowiu – Jasiek zastępował gospodarza, ku zupłnemu jego zadowoleniu.
Tymczasem
nadszedł wspomniany rok 1410. Z wczesną wiosną rozeszły się po Ujeździe i
okolicy wieśći, które najsamprzód przyniósł dziad-lirnik od Biecza, że król Władysław
Jagiełło wybiera się na wojnę przeciw największemu wrogowi Polski, przeciw
zakonowi krzyżackiemu, który straszne krzywdy ziemi polskiej od dawna
wyrządzał.
Wieści
te stawały się coraz bardziej pewnemu, aż wreszcie z zamku w Bieczu
rozgłoszono, że każdy prócz rycerstwa, kto ma chęć bronienia Matki Ojczyzny,
może się stawić pod zamkiem w Bieczu, skąd drużyna wojenna miała podążyć do
Krakowa i dalej przeciw Krzyżakom.
Już na
pierwszą wiadomość o wyprawie na Krzyżaków, powziął Jasiek silne postanowienie
podziękować Mateuszowi za przyjęcie i utrzymanie przez długi czas, Anusi za
przychylność i pożegnać ją na zawsze, udać się do Biecza, tam zgłosić się do
zaciągu na wojnę, Niemców rabusiów i złodzieji prać ile siły starczyć będą,
wreszcie zginąc gdzieś wśród bitwy, bo biedny nie miał już po co więcej do
Ujazdu wracać.
Pewnego
dnia wieczorem, załatwiwszy wszystkie czynności przy gospodarstwie, wszedł do
izby, w której już wszyscy zgromadzeni byli, a pochyliwszy się do kolan
gospodarza i gospodyni, podziękował im za chleb przez tyle lat mu udzielony, i
ze łzą w oku żegnał się ze wszystkimi.
Na
słowa Jaśka zadziwili się wszyscy i prawdziwie zmartwili. Gdy pierwsze chwile
tego zatrwożenia przeszły, począł stary Mateusz odwodzić Jaśka od zamierzonej
wyprawy, lecz daremnie – postanowienie Jaśka było niezłomne, zatem tylko na to
się zgodził, że dwa dni jeszcze z nimi przebędzie . Nie przeczuwał Jasiek, co w
tym czasie zdarzyć się może.
Gdy
nazajutrz zjawił się Jasiek po południu w izbie, zastał Anusię leżącą na łózku,
bielutką jak to płótno na jego płótniance, bardzo osłabioną ale wesołą, przy
niej zaś siedzieli rodzice – dziwnie rozpromienieni, którzy Jaśka zawezwali ku
sobie. Słuchaj Jaśku – rzekł stary Mateusz – poznałem przez te lata, które u
nas przebyłeś, żeś dobry chłopak, przekonałem się żeś do nas przywiązany i
wiernie nam służysz, dlatego polubiłem cię i przykro mi było, gdy usłyszałem że
chcesz nas porzucić.
Nie
wiedziałem, co zachodzi między tobą a Anusią, aż dopiero dzisiaj po przejściu
przebyłeś, żeś dobry chłopak, przekonałem się żeś do nas przywiązany i wiernie
nam służysz, dlatego polubiłem cię i przykro mi było, gdy usłyszałem że chcesz
nas porzucić.
Nie
wiedziałem, co zachodzi między tobą a Anusią, aż dopiero dzisiaj po przejściu jej
wielkiej i nagłej słabości dowiedziałem się, że się kochacie. Zrozumiałem
teraz, że ty prócz chęci bronienia Ojczyzny, chcesz się usunąć – bo mając
poczciwą duszę a nie posiadając majątku,
nie chcesz zagradzać Anusi drogi do szczęścia. Czy ty myślisz, że ja mojemu dziecku szczęścia pożałuję, czy może majątek,
jaki mi Bóg dał, nie wystarczy na dostatnie wyposażenie mojej córki? – Otóż
wiedz, że kochaniu waszemu nie przeszkadzam, najchętniej was pobłogosławię i
szczęśliwym czuł się będę, gdy gospodarstwo w twoje ręce będę mógł złożyć.
Jasiek
słuchał tych słów jak odurzony i nie wiedział co począć, gdy w tem Anusia
słabym, ale pewnym głosem odezwała się:
„Podziękuj
Jaśku tatusiowi, że nas chcą szczęśliwymi zrobić, lecz pamiętaj, że pierwej
byłeś Polakiem niż moim masz być mężem, dlatego chcę, abyś okazał, że
rzeczywiście jesteś prawdziwie polskim chłopem – chcę, abyś przyłączył się do
wyprawy na nieprzyjaciela – jedź zatem z królem, bij wrogów, spraw się mężnie i
walecznie, a jeżeli Bóg pozwoli, że wyjdziesz cało z wojny, wtedy powracaj tu
do nas, gdzie znajdziesz swoją Anusię, która ci odda rękę, jak serce dawno ci
już oddałam”.
Jasiek
nie mógł dłużej wytrzymać – gruchnął do nóg starych rodziców Anusi i wśród łez
dziękował im za tyle dobroci i przywiązania, a kiedy powstał, usiadł przy Anusi
i tak we czworo snuli różne plany na przyszłość.
Anusia
po kilku dniach powróciła do zdrowia; Jasiek więc pożegnawszy się bardzo czule
ze wszystkimi siadł na konia, którego mu Mateusz przygotował i z kilkoma
parobczakami ruszył ku Bieczowi. Tam zgłosił się do dowódcy, który włączył go
do oddziału składającego się z samych chłopów.
Niebawem
pociągnęło wojsko ku Krakowowi a stamtąd po długich dniach pochodu znalazł się
nasz Jasiek daleko, daleko, w okolicy Grunwaldu, gdzie między królem Jagiełłą a
Zakonem krzyżackim miał odbyć się porachunek za straszne krzywdy, jakich ci
zbójeccy zakonnicy przez długie czasy Polsce nie szczędzili.
(C.d.n.)
piękna opowieść nie na dzisiejsze czasy,dzis juz nie ma takich odważnych młodzieńcow
OdpowiedzUsuń