/ARTYKUŁ NADESŁANY/
64.
rocznica śmierci wielkiego duszpasterza
ks.
Bronisława Świeykowskiego (1865-1956)
Dnia
26 stycznia (niedziela) o godz. 10. w Bazylice Mniejszej pw. Narodzenia
NMP w Gorlicach odbyła się msza św. z
udziałem władz miasta na czele z panią poseł Barbarą Bartuś w intencji ks. Bronisława
Świeykowskiego – burmistrza Gorlic z czasów Bitwy Gorlickiej. W liturgii wzięły
udział również poczty sztandarowe, grupy rekonstrukcyjne oraz harcerze.
Ks.
proboszcz Stanisław Ruszel przybliżył postać ks. Bronisława Świeykowskiego:
-
„Ks. Bronisław Świeykowski urodził się w 1865 r. w Uhercach w Bieszczadach (…)
Na
co dzień posługiwał się językiem niemieckim, rosyjskim, francuskim, greckim i
łacińskim (…) Wypadek w czasie ćwiczeń sprawia, że nie może służyć w wojsku (…)
Kończy przemyskie seminarium, zostaje wyświęcony na kapłana i właściwie 60 lat
swojego życia tj. od 1896 r. przebywa w Gorlicach. Z Gorlicami związał swoje
życie.
Każdy z nas pamięta (troszkę inaczej)
– najczęściej dzieci pamiętają o małpce Koko, o tym, że był pierwszym mieszkańcem
Gorlic który miał radio (…) Ludzie, którzy od nas odeszli, starsi – wspominali
księdza Świeykowskiego z I i II wojny światowej i mówili – to był >Ksiądz< (…) Co
zrobił takiego niezwykłego, że cesarz Karol odznaczył go krzyżem żelaznym ?
Ksiądz nie przyjmuje odznaczenia od cesarza i wysyłając list do kancelarii
cesarskiej, tłumaczy się z wielkim szacunkiem cesarzowi (…).
[list ks. B. Świeykowskiego do
cesarza Karola]
„W
połowie września 1914 r., gdy wszystkie polityczne i autonomiczne władze z powodu wypadków wojennych opuściły
miasto, postanowiłem więc objąć urząd burmistrza i opiekę nad mieszkańcami. Skłoniło mnie do
tego postanowienia moje kapłańskie powołanie, które mi każe chrześcijańską miłość
bliźniego nie tylko słowy głosić, ale i czynami okazywać (…)
W
tych strasznych miesiącach podczas dwukrotnej rosyjskiej inwazyi i
ostrzeliwania miasta, trwającego przez 126 dni, uczyniłem wszystko w miarę moich
sił i mojej wiedzy, na chwałę Boga i dla dobra moich
bliźnich (…)
Wychowany
od dzieciństwa w ściśle chrześcijańskich zasadach, przez całe 52 lata mego
życia, pozostałem im wierny na każdym kroku. A jednak zostałem zawezwany przez
sąd polowy w Krakowie. Przyszedł straszliwy moment, rozprawa, posądzenie o
zdradę, chociaż moja niewinność była już wcześniej wykazana. Na tej rozprawie,
która odbyła się 10 marca 1916 r. musiałem stanąć jako obwiniony. Zostałem
publicznie uniewinniony, gdyż inaczej być nie mogło. Jednakże to stawanie przed
sądem było dla mnie, kapłana, który przez całe życie spełniał nienagannie swoje
obowiązki wobec Boga, Kościoła i Ojczyzny, najcięższym
krzyżem jaki włożono na moje barki i serce” (…)
Gdy umiera ks. Świeykowski w 1956 r.
- tu przed tą Bazyliką – przybyło 5 tys. ludzi, zabrakło tylko władz miasta.
Był to czas komunistycznego reżimu więc robiono wszystko by pomniejszyć zasługi
księdza Świeykowskiego (…)
Opinie
o księdzu Świeykowskim wydawali obcokrajowcy – Węgrzy, Francuzi i Austriacy, mówili – Gorlice
miały szczęście…”
Po mszy św. Gorliczanie
udali się na cmentarz parafialny, gdzie przy grobie ks. Bronisława Świeykowskiego burmistrz
miasta wygłosił okolicznościowe przemówienie, odmówiono modlitwę w intencji
księdza i złożono wiązanki kwiatów.
Ku pamięci
OdpowiedzUsuń