Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
Pamiętnik austryjackiego chorążego.
W „Nowoje Wremla” znajdujemy przedrukowany pamiętnik
wziętego do niewoli austryjackiego chorążego. Charakterystyczniejsze ustępy z
pamiętnika przytaczamy:
23 grudnia (now. stylu.) Wstaliśmy o czwartej rano. Na
śniadanie – kawa. Wymarsz o 7.30 do Górnej Polany. W Zborowie (po węgierskiej
stronie) widać ślady spustoszenia, sprawionego przez Rosjan. Porzucone
dwukołowe wózki, zwłoki końskie. Mieszkańcy, wracający do domów, znów uciekają,
widząc iż żołnierze cofają się. W Dolnej Polanie niema ciepłej strawy. Wydają
ser. Wymarsz o 2.30 ku Ożemnie. Marsz w błocie po kolana. Spotykamy zbiegów.
Ogień. Słychać huk dział. Ludzie idą bardzo dzielnie. Jeszcze nie byli w ogniu.
W Ożemnie nocuję ze swym oddziałem w chłopskiej chacie.
24. Wilija. Stanęliśmy w szeregach o 7.30, czekamy do 8.30
przy bardo zimnym wietrze. Idziemy do Krempny. Na wysokości 848 otrzymujemy
rozkaz powrotu do Ożemny i wyciągnięcia z błota trenu. Na górach leży śnieg i
gęsta mgła. W Krempnie pod gołym niebem
rozdano ludziom ser, poczem pomaszerowaliśmy ku Kątom. Przyszliśmy o 10.30 w
nocy, śmiertelnie zmęczeni. Podczas marszu spotkaliśmy cofające się obozy,
ponieważ Rosjanie prą – tylko my idziemy naprzód. W Kątach nocowaliśmy w
chłopskiej chacie. Słychać było huk dział. Przygotowania do alarmu. Ból w lewem
kolanie. Oto moja wilja.
25. Boże Narodzenie. O 4.30 alarm. Bataljon skoncentrował
się w Kątach i ruszył naprzód. Wciąż jeszcze cofające się obozy, które zatarasowują
wszystkie drogi. Pułk ułanów zbiera się w dolinie. 27 pułk piechoty cofa się.
Idziemy z Kątów na wysokość 566.Odkomenderowano mnie do obsadzenia jednego
wzgórza, gdzie znalazłem 97 pułk piechoty. Oddałem się pod komendę majora tego
pułku i znajduję się w rezerwie. Dokoła artylerja. Cudowny widok na Żmigród, w
którym są Rosjanie. Znowu mgła. Wieczorem usypaliśmy szańce i rozłożyliśmy się
na nocleg. Bardzo zimno i mokro. Silny ogień rosyjski do 97 pułku.
27. Deszcz. W okopach woda. Czekaliśmy cały dzień. Bez
jedzenia. Nastąpiła straszna noc. O śnie ani mowy, ponieważ wszystko było
mokre. Wieczorem spadł gęsty śnieg i mgła. Temperatura -4 st. R. Nie zmrużyłem
oka.
28. Będzie bitwa. Szrapnele pękają. Na lewo gęste strzały.
Atakują długie szeregi Rosjan z sześciu rezerwami. Nie możemy dłużej tu
pozostawać. Posyłam do kapitana prosząc o dalsze rozkazy. Sztab batalionowy,
komendant mojej kompanji i pierwsza kompanja – uciekły, nie dawszy mi znać.
Wreszcie, kiedy Rosjanie byli już zupełnie blizko, kazano nam cofnąć się.
Zebrałem kompanję i zaprowadziłem ją na nocleg do Ożemny. Pomęczyliśmy się
strasznie, jedzenia niema. Wreszcie wyśpimy się w ciepłej izbie na gołej ziemi.
29. Wstałem o 8 godzinie.
Cofamy się do Dolnej Polany. Tu zbiera się cała kompanja i tu znajdujemy
także sztab bataljonowy i komendanta kompanji. Idziemy na kwaterę do B., gdzie
poraz pierwszy znajdujemy kuchnie i dostajemy jedzenie (zupę, mięso). W
kwaterze pełno dragonów. Ludzie sztabu 87 pułku rekwirują słomę. Wyrzucam ich
za drzwi, licząc na to, że uda mi się kupić tę słomę.
30. Wciąż jeszcze na kwaterze w B. Wreszcie moje ubranie
wyschło. Kupiłem za 3 kor. Kurę i upiekłem ją wraz z feldfeblem Baumgartenem.
Przyprawa – ziemniaki i słonina. Kura była trochę twarda ale zresztą wspaniała.
Teraz wytrzymamy już cały tydzień. O 4 g. ogłosiłem w kompanji: Kto chce, niech
idzie zbierać porzucone zapasy wojenne. Zgłosiło się 100 ludzi. Ja pozostaję
tutaj. Obozy zbliżyły się, rzucamy się na słoninę, chlen, papierosy, konserwy,
cukier i kawę. W nocy awantura z dragonem, którego wyrzucam z kwatery.
31. Ostatni dzień przed Nowym Rokiem. Pogoda pochmurna, ale
nie zimno. Ludzie się tak najedli, że jeden mało nie pękł. Dochodzą wiadomości,
iż S. jest oblężone i że Rosjanie muszą się cofnąć. Pierwsze danie: Sardynki z
chlebem. 2 danie: Kura. 3 danie: zimny ryż z czekoladą. 4 danie: Herbata z
rumem i ponczem, ciastka i papierosy, do 12.30 g.
3 stycznia. Noc niespokojna. Gospodyni porodziła
przedwcześnie ze strachu przed Rosjanami, niemowlę wrzeszczy. Gęsi, króliki,
kury, pies, kot, sztab kompanji i troje małych dzieci, wszystko w jednej izbie.
Ku ogólnemu zadowoleniu na obiad ziemniaki ze słoniną.
7 stycznia na obiad ugotowałem ryż na mleku z czekoladą ku
ogólnemu zadowoleniu. Jakiś żołnierz – rodem z Wiednia – zranił się,
prawdopodobnie naumyślnie. Kula przeszła przez ścianę tuż koło warty. Dziś
grzane wino.
10 stycznia. Spałem wspaniale. Ci Chorwaci i Galicjanie to
świnie. Dziewczęta wspaniałe. Dziś rozdałem ludziom 703.70 kor. Żołdu. Sam
prowadzę sprawy całej kompanji. My mamy tylko obowiązki, ale praw żadnych.
Pańska gospodarka… W nocy muszę jeszcze
odkomenderować patrol dla utrzymywania kontaktu.
12 stycznia. 28 brygada otrzymała turecki zielony sztandar,
aby Mahometan (mowa o Tatarach, którzy na widok zielonego sztandaru mają się
poddawać) po rosyjskiej stronie zachęcić do poddawania się. Równocześnie
będziemy też rozrzucali proklamację. Naprzeciw siebie May bardzo dużo
mahometańskich wojsk i syberyjskie pułki. Na obiad pierwszy raz gorąca
wieprzowa pieczeń z polowej kuchni trzeciej kompanji.
15. O dziesiątej zluzowano. O piątej rano silna zamieć
śnieżna. Przyszliśmy do Ch. O 12.30. Po obiedzie zebranie oficerów i
podoficerów. Nagana za to, że się nic nie robi. Mają być stałe zajęcia.
Zaprowadza się przepustki. Niedowierzanie. Otrzymaliśmy wreszcie jedną
pomarańczę, trzy jabłka, 3 cytryny, suszone owoce, figi, 4 ciastka, ćwierć
litra koniaku. Tylko papierosów niema. Wieczorem zagrzaliśmy wina. Spaliśmy
dobrze.
16. Od 2-4 robiliśmy chatki ze śniegu. Poczty niema.
Na tem pamiętnik się urywa. Autor pamiętnika wraz z całą
kompanją dostał się do niewoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz