Mordercze walki o wąwóz dukielski
Z listów podoficera Polaka.
II.
Jakoś ku południowi rozpoczęła rosyjska artylerya ostrzeliwać świeżo przez nas zdobyte wzgórze, widocznie chcieli nas spędzić z niego, albo przynajmniej przeszkodzić w obwarowaniu pozycyj.
Z piekielnym świstem i hukiem, pękały szrapnele i granaty
rosyjskie, na szczęście bez szkody, albowiem korzystając z gęstych zarośli i
lasu, mogliśmy się dobrze ukrywać przed oczyma Moskali.
Za chwilę odpowiedziała nasza artylerya. Z początku jedna
baterya a później trzy, wzięły w krzyżowy ogień przeciwległe pozycye Rosyan.
Skutek niedługo się okazał. Na wzgórzu powstało duże zamieszanie, a poza nim
wykryły nasze posterunki obserwacyjne kolumnę trenu nieprzyjacielskiego, którą
wzięto natychmiast w gwałtowny ogień. Jak się później dowiedzieliśmy, sprawił
on straszne szkody w owym oddziale. Kilka wozów z amunicją zapaliły nasze
pociski, a wybuch ten położył na placu, rozdarte na strzępy kawały ciała
ludzkiego z kilkunastu ludzi i zabił 28 koni.
Zdjęcie opublikowane w prasie 13.03.1915. |
Dalej uszkodzone zostały wozy z żywnością i paszą. W nieopisanej trwodze, rzuciły się treny rosyjskie do ucieczki naprzełaj gdzie jeno mogli. A tu jeszcze do tego zapalił nasz szrapnel leśniczówkę gdzie właśnie, według późniejszego opowiadania jeńców znajdowała się kobaterye.
Mogliśmy już bez przeszkody umocnić nasze pozycye i
spokojnie oczekiwaliśmy nadejścia nocy. Na pewno należało się spodziewać, że
Rosyanie przypuszczą szturm do odebranych im pozycyi.
Jakoś nie zawiodło oczekiwanie. Pod osłoną gęstej mgły
ruszyli oni ku nam. Przypuściliśmy ich pod same niemal nasze stanowiska, a
wtedy poszły w ruch nasze ręczne i maszynowe karabiny. Pomimo strasznego ognia
nie cofnęli się oni jednak, ale korzystając ze znajomości tego terenu,
wyzyskują każdą zasłonę naturalną, z pośród której stawiali opór, walczyli
dzielnie wspierani przez nadchodzącą im ciągle rezerwę. Wtedy nie było innej
rady, jeno atakiem na bagnety wykurzyć ich, zanim potrafią się lepiej okopać,
ponieważ wtedy trudniej byłoby wykurzyć ich z lesistej przestrzeni.
Hurra! Wiwat Austrya! Niech żyje cesarz! zagrzmiało jak
burza w powietrzu i wkrótce skrzyżowaliśmy nasze szable z rosyjskimi. Bagnety
rychło okazały się skuteczne. Nietrwało długo, a Moskale pierzchli nazad skąd
przyszli. Pareset trupów, kilkuset rannych ciężko i jeńców zostało w ręku
naszym. Tej nocy sąsiednia nasza grupa, odparłszy atak, przeszła sama do ataku
i zajęła część wzgórza, dla utrzymania którego należało dać tam większe
posiłki. A równocześnie postanowiła nasza komenda zająć pewne pasmo górskie,
mające dla nas ogromnie strategiczne znaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz