Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
January Grzędziński
Ziemia rozśpiewana
Mało kto wie w Polsce o ziemi
łemkowskiej. Mało kto wie, że ta ziemia łemkowska od wieków wchodzi w skład
naszej pięknej Rzeczypospolitej – mało kto wie, że należy ona do
najpiękniejszych jej zakątków.
Liczne rzesz obywateli z różnych
krańców Polski rok w rok przebywają w uroczych zdrojowiskach Krynicy,
Żegiestowa, Rymanowa czy Wysowej – tysiące sportowców polskich przemykają się
dziś w porze zimowej na nartach po zimowych szlakach Beskidu Sądeckiego i
Beskidu Niskiego – jakże nieliczni są ci, co wiedzą, że ten malowniczy szmat
Karpat Środkowych to – ziemia łemkowska.
Jeżeli jednak ktoś zechce więcej
się dowiedzieć o ziemi łemkowskiej i sięgnie do Encyklopedji, to znajdzie tam o
niej trzy wiersze, z których dowie się, że ziemię tę zamieszkuje lud zwany
łemkami od często używanego przezeń wyrazu łem
co znaczy tylko.
„Łem” tyle – to trochę za
mało. To za mało jak na wiedzę o ludzie, który rozsiadł się po obu stronach
Karpat na terenie Rzeczypospolitej, zamieszkuje przestrzeń pięciu górskich i
podgórskich powiatów – to za mało o ziemi, którą przebywamy pociągiem z Nowego
Sącza do Łupkowa w 3 ½ do 4 godz. czasu.
Niema też w Polsce żadnej
monografji, żadnych polskich prac naukowych poświęconych łemkom i ich ziemi –
jakieś drobne przyczynki tu i owdzie i to z przed kilkudziesięciu lat.
Krajoznawstwo polskie,
turystyka, rozwijające się w Polsce coraz bardziej zamiłowanie do górskiej
włóczęgi powinny się przyczynić do lepszej znajomości Łemkowszczyzny, ale stać
się to może wówczas dopiero, gdy turysta interesować się będzie nie tylko
przyrodą gór, lecz i folklorem, który je ożywia.
Taternictwo polskie ma
nieocenioną dla kultury polskiej zasługę nie przez zdobycie Mnicha lub Garłucha
lecz przez zdobycie dla niej bezcennych walorów folkloru Polskiego Podhala.
Nadszedł już czas na Huculszczyznę, pociągającą swym egzotyzmem, - nadejdzie
zapewne i na ziemię łemkowską i na jej mieszkańców.
Łemkowie, aczkolwiek tak samo
jak Bojkowie stryjscy i Huculi są góralskim ludem ruskim, mają swe odrębne
oblicze.
Różnią się oni zarówno typem,
jak i mową nie tylko od Rusinów z niziny Wschodniej Małopolski, ale także i od
górali Huculszczyzny.
Wiele na to mogło się złożyć
przyczyn historycznych – bliskie sąsiedztwo z Słowaczyzną, gospodarcze i handlowe
koneksje z Węgrami przez stary wielki szlak handlowy dukielski i przez tak
powszechne sezonowe emigracje do Węgier, styczność z Polskiem Podhalem, starcia
prądów religijnych wschodnich zachodnich
– w tem skrzyżowaniu wpływów kształtowała się Łemkowszczyzna, jej sztuka
ludowa, a przedewszystkiem jej pieśń, w której zwłaszcza widać zarówno
łemkowską indywidualność, jak i wszystkie historyczne wpływy.
A lud łemkowski jak wszystkie
ludy słowiańskie, jest naprawdę rozśpiewany.
Swoją dolę i niedolę, swoją troskę
i radość musi wyśpiewać, musi wyrazić w pieśni. Musi się w niej wyżalić i
wycieszyć. Dlatego też folklor muzyczny
łemkowski jest tak ogromnie bogaty i dziś doliczyć się można ponad 800 pieśni
śpiewanych na Łemkowszczyźnie, co wobec niewiele ponad sto melodji góralskich,
zebranych przez St. Mierczyńskiego, daje miarę tego rozśpiewania.
Dlatego z pieśni łemkowskiej da
się odtworzyć pełny niemal obraz życia Łemka.
Widać w nich i przyrodę
krajobrazu, w której rozmiłowała się dusza górala: śpiewa o wiatrach, które
wieją „na hore”, śpiewa o buczkach, o „lipkach zełenych” co stoją „w szerym
polu”, o dębinie, o jaworach, o „liszczynie” co „szumiła jak się rozwywała”,
śpiewa o wołkach, o jeleniach, o zazulkach i sowach.
Jego kontakt z przyrodą jest tak
żywy, że ze swych cierpień i trosk nikomu się tak nie zwierza, jak swym
wierchom.
„ Oj, wersze, mój wersze,
mój zełenyj wersze. –
już mi tak ne bude,
jak mi było persze…”
Przeważnie pasterz – „kozar” czy
juhas – przywiązany jest też i do swych owiec. I gdy go biorą do wojska,
zgnębiony poborem śpiewa do swych owiec smętnie:
„Hej, owce, moje owce
ej, niej was pase chło kce
ja was pasać nie budu,
ej, bo na wojnu pudu…”
Jakże głębokim choć prymitywnym
liryzmem tchnie np. przepiękna pieśń starego bacy, przed którym staje widmo
śmierci i już nie pójdzie ze swemi owcami:
„Ja soj bacza barz już staryj
ne dożyju do jari,
ne buduj mi zazulki kukat
na tom mojem koszari…
Hore soj oweczki, hore dołynami
ja soj bacza staryj
ne pudu za wami…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz