Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
Tragiczna śmierć biednej wdowy w Jaśle.
Tragiczna śmierć biednej wdowy w Jaśle.
Słabość woli, brak energii do zniesienia nieszczęść i cierpień popycha człowieka w objęcia rozpaczy, w objęcia beznadziejnego zwątpienia. Rozpacz zaś i zwątpienie najczęściej są przyczyną samobójstw, owych ponurych tragedyi życiowych, jakich tak często jesteśmy świadkami. Na tem tle rozegrała się również tragedya biednej wdowy w Jaśle.
Ludwika Stańskowska, młoda, bo dopiero 31 lat licząca wdowa po portyerze kolei państwowej w Jaśle, matka dwojga małoletnich dzieci, od dłuższego czasu, to znaczy od czasu śmierci mężą popadła w histeryę. Bieda dokuczała jej na każdym kroku, biedna kobieta traciła coraz bardziej wiarę w swe siły, nie mogła znieść tego, że dzieci nie odbiorą z powodu braku ojca należytego wychowania, postanowiła więc ostatecznie odebrać sobie życie. Rozpacz pomieszała jej zmysły, zwątpienie pchnęło ją do grobu.
Dnia 5 bm. Stańkowska wstała przed godziną szóstą rano. Widocznem było, że napadł ją ostry szał histeryczny, bo wypędziła dzieci z domu na ulicę, chociaż mróz dochodził 10° Celsjusza, a ponadto wicher dął mroźny, sama zaś wybiegła za niemi i popędziła nad rzekę Jasiółkę w zamiarze odebrania sobie życia w jej zimnych nurtach. Jasiółka była już od kilku dni zamarznięta, ale ta przeszkoda nie zbiła z tropu nieszczęśliwej. Stańkowska rozebrała się na brzegu rzeki do naga i jak jej stopy wskazywały, szukała czy nie ma gdzie w lodzie wyrąbanej przerębli, gdzieżby śmierć znaleźć mogła. Ale cała rzeka przedstawiała się jak równa, bez skazy lustrzana płaszczyzna; nawet przeręble były zamarznięte.
Widząc, że w nurtach Jaskółki śmierć znaleźć nie może, pobiegła nieszczęśliwa ku torowi kolejowemu, oddalonemu od rzeki o blizko półtora kilometra, przez zagony, przez pola, potykając się co chwila i raniąc ręce i nogi. Dobiegła nareszcie do toru, położyła się na szynach i czekała śmierci. Dobieg ją stukot pociągu, widocznie ku niej się zbliżającego. Nadzieja, że wreszcie umrze, zaświtała w sercu nieszczęśliwej. Ale, niestety, i tu ją spotkał zawód. W kilka chwil późnej przebiegł obok niej całą siłą pary pociąg, idący do Tarnowca, ale drugim torem.
Wstała więc – jak widać ze śladów – pobiegła dalej, zobaczyła kilka obok siebie leżących szyn rezerwowych pomiędzy dwoma torami. Sądziła, że jeżeli legnie obok tylu szyn, to z pewnością jakiś pociąg przecież ją przejedzie. Nadszedł drugi pociąg, idący w stronę Moderówki, ale znów po innych szynach.
Fot. A. Bruck |
Nieszczęśliwa czekała cierpliwie. Włożyła obie ręce pod głowę i leżała na szynach, przy dziesięciostopniowym mrozie, czekając śmierci jak wybawienia. Niestety – śmierć ją trzykrotnie już zawiodła. Zmęczona i znużona zimnem usnęła. Znalazł ją dopiero strażnik kolejowy, przechodzący w służbie po torze i zaalarmował stacyę Jasło, skąd bezzwłocznie przebiegli ludzie z lekarzem. Zajęto się zaraz akcyą ratunkową, ale mimo zastosowania wszelkich możliwych środków nie zdołano jej przywrócić do życia. Nieszczęśliwa kobieta zamarzła. Nie mogła znaleźć śmierci w rzece, ani pod kołami pociągów, mróz się więc nad nią zlitował.
A po niej zostało dwoje biednych dzieci, małoletnich, nie będących w stanie zapracować na życie, rzuconych w świat jako te liście jesienne, na zmarnowanie…
Załączona obok fotografia przedstawia komisyę sądowo lekarską podczas sekcyi zwłok nieszczęśliwej Stańkowskiej. Lekarze dr. Masudziński i dr. Kadyi, którzy dokonali sekcyi, stwierdzili u zmarłej histeryę w najwyższym stopniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz