Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
Fabryka głosi swoją śmierć
Fabryka głosi swoją śmierć
Gorlice, 16 grudnia
Zamknięta obecnie rafinerja nafty w Libuszy. |
W zamglony dzień przed samem południem odezwał się
przeraźliwy i żałosny głos syreny fabrycznej. Przeciągłe jego echo rozdarło
szeroko i daleko ziąb wilgotnego, zimowego powietrza.
Wśród ośnieżonych pól okolicznych, na wzgórzach, w nizinach
rzecznych i na urwistych brzegach, wszędzie gdzie tylko przez mgłę z dala
widnieją smukłe wieżę szybów naftowych, ustała na chwilę praca. Przycichł
stukot motorów. Umilkły dźwięki żelaziwa i świdrów wiertniczych. Zmieszała się
i nagle urwała się ta znana stara melodyja górnika naftowego, rozbrzmiewająca
bez ustanku z korony wieży wiertniczej „ Heja – hej – gotów”.
Jakiś dziwny smutek oblekł znienacka twarze wszystkich
pracujących w samem środku gorlickiego Zagłębia Naftowego. – Skrzypnęły drzwi
chat rozsiadłych na połogich zbozach pagórków, otaczających małą, zaciszną
dolinę z omszałym starodawnym kościółkiem drewnianym w pośrodku. Na progach
chatach zamajaczyły przestraszone postacie dzieci i starców
- Fabryka huczy o tej porze. Pewnie ktoś z pracujących umarł
– wyszeptały nieśmiało czyjeś wargi. Tak było zawsze głos syreny oznajmiał
wszystkim o śmierci robotnika fabrycznego. Głos syreny fabrycznej towarzyszył
zmarłemu w jego ostatniej ziemskiej drodze i żegnał go zawodzeniem i jękiem
przed złożeniem do mogiły na wieczny odpoczynek.
Dziś głos syreny raf. Nafty w Libuszy jest jakiś niesamowity
– trzykrotnie przerywany, brzmi dłużej. Tym razem nikt nie umarł z robotników,
a fabryka ich żegna długo, żałośnie. Dziś głos syreny wzbudza u wszystkich lęk,
a zarazem żal.
Dziś syrena oznajmi wszystkim śmierć fabryki, własną śmierć.
Dziś syrena ogłasza pogrzeb fabryki w Libuszy, a w głosie jej słychać
nieutulony żal – do kogo? Do człowieka, który jej śmierć zadał!!! –
Przed czeluściami pieców, obok kotłowni stoją palacze. W
oczach ich odbija się czerwony żar węgli. Sięgnęli po konwie z wodą. Zimny
strumień zalał ogniska. Stanęły turbiny parowe, ucichły generatory, wsparły się
o siebie, znieruchomiały tryby u kół w maszynach. Ustał i zamarł głos syreny, a
z nim skończyła raz na zawsze swój żywot fabryka.
Wieczorem już nie zabłyśnie światło białe w rafinerji w
Libuszy. Ciemność otoczy i przylgnie do czarnego żelaziwa kotłów, aparatów i
maszyn, a pod jej płaszczem wylęgnie się rdza, która rudemi ustami gryźć będzie
metal błyszczący. A potem przyjdą robotnicy z młotami ciężkiemi, rozkują
maszyny – wielkie zbiorniki – kotły – część żelaziwa pojedzie na dalszą służbę
w świat, część jako złom powędruje do huty.
Ale ze śmiercią fabryki zamarła i praca w Libuszy. Obcy
kapitał zlikwidował bez powodu warsztat pracy. Kilkuset pracowników znalazło
się nagle i najmniej spodziewanie bez pracy – bez chleba. Wprawdzie wzięli
ochłap odprawy, ale mało z nich doceniło ten palący ich w dłonie pieniądze.
Wielu z nich zapiło pogrzeb fabryki i swą własną dolę bezrobotnego, a
wzgardzony pieniądz wnet znikł w przepastnych kieszeniach szynkarzy.
Dzieło Skrzyńskich i Noblów, rafinerja nafty w Libuszy – legła w ruinie,
która będzie nocną porą postrachem dla spóźnionych przechodniów. Adam Wójcik
Ruiny rafinerii w Libuszy obecnie. Fot. Stanisław Niemiec.
Mój pradziadek tam pracował, w domu jest jeszcze trochę dokumentów z tamtego okresu. Z tego co słyszałam to Nobel wyczuł wcześniej, że zbliżają się straszne czasy i postanowił wyjechać do Ameryki.
OdpowiedzUsuńJeżeli miałaby Pani ochotę podzielić się z większym gronem swoimi skarbami, to prosimy o nadesłanie materiału a na pewno chętnie go opublikujemy. pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńtak tylko że te ruiny zlikwidowano ostatnio....
OdpowiedzUsuń