Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
J.
Jarosławski
Zwyczaje
wielkanocne we wsi małopolskiej
Nabożeństwo pasyjne. Rysunek oryginalny Kędzierskiego, Tygodnik Illustrowany 1884. |
Sięgające
swym początkiem często okresu słowiańsko–pogańskiego – liczne zwyczaje i
obyczaje ludowe, będące kiedyś wyrazem kultu religijnego, coraz więcej nikną z
życia a jeśli są, to jako pamiątka, tradycja tych odległych czasów.
Każdy
okres roku, każda okolica a często i poszczególne wsie mają zwyczaje różne,
wynikające właśnie z dawnych podziałów plemiennych czy religijnych.
Okres
Wielkanocy w obyczajach ludowych, to pozostałość pogańskich świąt wiosny a
raczej budzenia się do życia z martwoty snu zimowego – przyrody oraz pierwszych
wieków chrześcijaństwa.
Nieliczne
obyczaje, które przetrwały przez tyle lat i doczekały dnia dzisiejszego w
Małopolsce, są zachowywane niezmiennie, a ponieważ są ciekawe warto z nimi
zapoznać chłopów z innych okolic Polski.
Za
okres wielkanocny uważa się czas od Niedzieli Palmowej do niedzieli Białej albo
Przewodniej.
Znane
jest wszędzie święcenie palm w Niedzielę Palmową. Zależnie jednak od okolicy
palmy te są sporządzone z innego materiału. W Małopolsce robi się je z trzciny
rosnącej w stawach zdobi się baziami specjalnego gatunku wierzby i jałowcem. Po
powrocie z kościoła, trzeba zerwać jedną, największą bazię i połknąć. Chroni to
od bólu gardła przez cały rok. Często jeszcze ojciec albo matka taką palmą
„święci” swoje pociechy od lat najmłodszych do najstarszych włącznie, mówiąc:
„Wierzba
bije – Nie ja biję.
Siódmy
dzień – Wielki dzień.
Siódma
noc – Wielkanoc”.
Jest
przy tym, naturalnie, wiele uciechy i radości, bo kto się kornie podda
„święceniu”, będzie odporny na wszelkie razy w ciągu całego roku.
Nadchodzi
Wielki Poniedziałek a z nim generalne porządki. Bielą się w promieniach
wiosennego słońca świeżo wybielone chaty, lśnią czystością okna, czerni się
ziemia ogródków a gdzie niegdzie wśród zielonych kęp żółcą się pierwsze zwiastuny
wiosny – narcyzy. Ponieważ jak w każdej gromadzie ludzkiej tak i na każdej wsi,
obok ludzi lubiących czystość, znajdują się brudasy a porządki wielkanocne ich
jednak obowiązują, złośliwi mówią, że „takiemu to Wielkanoc przydałaby się co
miesiąc”.
Od
poniedziałku wieś małopolska jest terenem „wycieczek” licznych dzieciaków,
przybyłych z biednych podkarpackich wiosek, gdzie to zaledwie odrobinę żyta czy
ziemniaków rośnie. Dzieciaki te, „uzbrojone” w woreczki, chodzą od chaty do
chaty, deklamując wierszyki, jak np.:
„Nadchodzi,
nadchodzi ta kwietna niedziela.
Trzeba
nam powitać Pana Zbawiciela!
Jakże
go powitać? Kwiatuszków nie widać.
Ostra
zima była, kwiaty wymroziła.
Ja
Mu je poznoszę, a was miła gosposiu
O
jajeczko proszę!”
I
jakże tu odmówić takiej prośbie? Dają gospodynie co która może „ta jajko, tamta
trochę mąki, bo trzeba poratować w biedzie swego brata, którego całą winą jest,
że siedzi z liczną rodziną na 1–ha kamienistej, górskiej gleby a przednówek
zagląda wszystkimi oknami i szparami nędznej chaty. Ofiary tej nikt nie
traktuje jako jałmużny lecz jako obowiązek.
Przychodzi
Wielki Czwartek, kiedy milkną dzwony kościelne, a ponieważ dzwon to często we
wsi jedyny zegar, więc na „Anioł Pański” chłopaki trzy razy dziennie biegną
przed kościół z różnego rodzaju grzechotkami, kołatkami, czyniąc piekielny
rumor, wystraszając śpiące w zakamarkach murów nietoperze.
Wielki piątek. Rysunek oryginalny P. Stachiewicza. Tygodnik Illustrowany, 1887. |
Grobie.
Skoro
świt zabłyśnie na niebie w Wielką Sobotę wszyscy śpieszą do kościoła, aby
poświęcić wodę i ogień. Otoczone przez strażaków ognisko po ceremoniach jest
terenem formalnych bójek. Każdy chciałby zabrać choć kawałek niedopalonego
drzewa, aby je następnie włożyć pod strzechę. Będzie to chronić od pożaru.
Jest
południe, więc trzeba iść „do święcenia”. Ciągną korowody strojnie ubranych
kobiet, panien i dzieci z koszyczkami. A w koszyczkach tych znaleźć można
wszystko, bo jaja, i ser, i masło, chrzan, sól, „babkę”, kiełbasę i szynkę,
ocet, no i pisanki, nieraz prawdziwe kolorowe cacka.
Częstym
motywem na pisankach są kwiaty. Czasem ktoś dowcipny pięknie wymaluje bociana z
krzyczącym niemowlęciem w dziobie. Pisanka taka dostaje się zazwyczaj różnymi
drogami do kawalerów aby w końcu znaleźć się wraz z życzeniami świątecznymi u
jakiejś panny.
W
czasie okupacji znanym motywem na pisankach był misternie sporządzony orzeł z
napisem „Niech żyje Polska” czy innym. [...]
Nadchodzi
wreszcie Wielka Niedziela. Zwiastunem jej jest głos trąbki strażackiej,
rozlegający się o północy a potem kolejno co kilka chwil.
Święcone. Rysunek oryginalny Piotra Stachiewicza. Tygodnik Illustrowany, 1888. |
Sznurami
ciągną ludzie na Rezurekcję. W powadze i podniosłym nastroju posuwa się przy
dźwiękach bijących dzwonów a w promieniach wstającego słońca wielkanocna
procesja.
Po
powrocie do domu następuje wspólne śniadanie. Po tradycyjnym podzieleniu się
jajkiem z sakramentalnym życzeniem, „abyśmy szczęśliwie doczekali do drugiego
roku”, zjawiają się na stole przysmaki rzadko spotykane na chłopskim stole. A
co ciekawsze, musi być barszcz. Chłop tak już przyzwyczaił się do swej
„narodowej” strawy, że nawet na Wielkanoc nie rozstaje się z nim! Naturalnie,
ten wielkanocny barszcz jest inny, odświętny, uroczysty jak same święta. Można
w nim znaleźć i jajko i kiełbasę.
Zanika
już zwyczaj, gdy śniadania wielkanocne jadło się na polu. Cała rodzina
obładowana koszyczkami – jeśli pogoda dopisywała – szła na pole obsiane żytem
czy pszenicą i tam w bezpośrednim kontakcie z przyrodą spożywała „święcone”.
Dziś
należy to do rzadkości, natomiast b. popularne jest święcenie pól. Na
pokropionym polu wodą święconą stawia się palmę, aby chroniła od nieurodzaju.
Popołudnie
wielkanocne zostaje poświęcone wzajemnym odwiedzinom krewnych i przyjaciół.
Poniedziałek
świąteczny, to przecież „śmigus” albo „dyngus”. Biedne dziewczęta, które
niezbyt uważnie wyszły gdzieś na drogę. Za chwilę przedstawiają godny
pożałowania widok „zmokłych kur”, a jedynym ich pragnieniem w tej chwili jest
chęć zemsty na chłopakach, którzy w tej chwili gdzieś w ukryciu zaśmiewają się
z „nieszczęśliwych”.
Wieczorem
odbywa się zwykle potańcówka, a wypoczęte w czasie postu nogi chętnie rwą się
do oberka czy polki, nie gardząc naturalnie sentymentalnym tangiem, które na
wsi zyskało silne prawo obywatelstwa. Są wsie zresztą, gdzie tańczy się i
„bogie–wogie”.
Przychodzi
wtorek a z nim i koniec świąt. Ogrzana słońcem ziemia budzi się do życia i woła
rolnika do pracy. Jeszcze Niedziela Przewodnia czyli Biała, jeszcze kilka odwiedzin
i wraz z zakończeniem „świątecznej babki” kończy się okres świąt wielkanocnych
a zaczyna okres żmudnej pracy wiosennej gdyż „bez pracy nie będzie kołaczy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz