Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
Rodzina Łosian przed chatą w rodzinnej wsi. Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1935. |
Jeszcze
nie stopniał śnieg na stromych stokach jednej i drugiej Kuczery, Chełmu, Zdziry i małej lesistej Korotnicy, gdy już na przedwiośniu cały rodzaj męski górskiej osady
łemkowskiej Łosie, leżącej w
przepięknej dolinie rzeki Ropy, wśród gór Beskidu Niskiego, w powiecie
gorlickim, zaczyna się sposobić do wędrówki
na całe lato za zarobkiem z handlu mazią po całej Polsce. Życie bowiem
Łosianina z powodu szczupłości ziemi we wsi rodzinnej uzależnione jest od handlu smarami, który w 80 procentach
stanowi jego źródło dochodu i utrzymania.
Poza tem Łosianie, jako ludzie sprytni, przedsiębiorczy i ruchliwi, przywykli
od wieków do podobnego trybu życia na pół koczowniczego i wyrobili sobie zmysł do handlu.
Od
jakiego czasu prowadzą handel, trudno dziś ustalić, podobnie jak ich pochodzenie, które jest dla uczonych
zagadką. Łosianie różnią się od okolicznej ludności łemkowskiej wzrostem,
budową ciała, wyglądem i poniekąd obyczajami. Znane z urody są Łosianki. Najstarsze wzmianki o istnieniu tej
osady, założonej prawdopodobnie przez wołoskich
pasterzy z domieszką obcego elementu, mamy z r. 1419, kiedy jej właściciel Mikołaj Gładysz oskarżony przez własną
córkę Katarzynę o brak szlachectwa, przed trybunałem królewskim przedstawia
wymagane dowody i herb zwany „Tobandze”,
w których to dowodach, uznanych przez trybunał za prawdziwe, pisze się Mikołaj Gładysz de Łosie. Również w r.
1528 osada ta, będąca wówczas w posiadaniu Branickich, występuje pod nazwą
Łosiów.
Zaczątkiem
tego ciekawego zajęcia Łosian, jak przypuszczać należy, był wyrób dziegciu z korzeni i smolnych oni
sosen w tutejszych ogromnych lasach pogranicznych. Są także dane, że Łosianie w
czasach dawnej Polski trudnili się przewozem i handlem wina węgierskiego. To jednak jest pewnem, że Łosianie
pierwsi umieli ocenić i wykorzystać swoiście tuż w ich sąsiedztwie tryskające źródła ropy, wówczas jeszcze przez
nikogo nie eksploatowane. Potwierdza to przekonywująco fakt, że biedniejsi
Łosianie w czasie swej wędrówki ze smarami po Polsce cieszą się wśród ludu
wiejskiego niektórych okolic opinją dobrych
wróżbitów, znachorów i kuglarzy, którzy obok różnych ziół górskich mają
zawsze pod ręką leki wytworzone z ropy.
Zajęciem tem dawniejszemi czasy nie gardzili podobno wszyscy Łosianie, co
stwierdził jeszcze przed kilkudziesięciu laty ówczesny inspektor szkolny z
Gorlic Seweryn Udziela. Z biegiem
postępu produkcji ropno-naftowej Łosianie zaczynają na wielką skalę prowadzić handel smarami i oliwą.
Przedwojenne ich szlaki podróży z beczkami na wozie prowadzą po wszystkich krajach należących do Austryi oraz
po wszystkich ziemiach dawnej Polski,
należących do ówczesnej Rosji. Do dziś
dnia Łosianie nie mogą przeboleć utraty rynków zbytu smarów, jakie stanowiły
tereny dzisiejszej Litwy i Łotwy, gdzie również u właścicieli
ziemskich wskutek wojny i nowego porządku rzeczy przepadły im wielkie sumy
pieniężne za pobrany towar.
Handlujących Łosian można podzielić na trzy
kategorje. Do
pierwszej należą ci, którzy zebrali większe sumy i zdołali założyć samodzielne
fabryki smarów, jak np. w Łosiu, Gorlicach
i Lublinie. Do drugiej, najliczniejszej, zaliczamy tych, którzy jeżdżą wozami i handlują na mniejszą lub większą skalę. Z
tej katagorji w r. 1934 w podróży po Polsce było 335 wozów z jedno, a częściej dwukonnym zaprzęgiem. Wreszcie do
trzeciej należą ci najbiedniejsi, którzy nie posiadają nawet koni ani wozu, a maź roznoszą na plecach i sprzedają ją
drobnym nabywcom.
Stosunki
wśród Łosian ułożyły się w ten sposób, że podzielili
się na grupy, które pokrywają się zresztą pewnemi rodzinami czy familjami,
z których każda obrała sobie pewien teren
naszego kraju, gdzie prowadzi swój handel.
Główne szlaki, któremi Łosianie wyjeżdżają końmi z rodzinnej
wioski są Łosie- Grybów- Zakliczyn-
Bochnia – Kraków, a stąd po całej Polsce, oraz drugi szlak Łosie – Gorlice- Tarnów- Szczucin- Busko-
Kielce z licznem rozgałęzieniem w
kierunku Kalisza, Poznania, Torunia, Warszawy, Białegostoku, Wilna, Brześcia
nad Bugiem i Lublina, a dawniej do Kowna, Lipawy i Rygi. Jedynie mniejsze grupy
jadą szlakiem Łosie-Grybów – Nowy Sącz
– Nowy Targ oraz zaledwie jeden lub
dwóch udają się na wschód w okolice
Lwowa. To jest droga pierwsza z
wozem i końmi, bo następne podróże i drogi powrotne Łosianie odbywają często
pociągiem, zostawiając na zimę konie w jednym z majątków ziemskich za umówioną
opłatą.
Warunki
handlu Łosian układają się zależnie od obranego sobie terenu. Ogólnie chwalą sobie zachodnie części kraju naszego,
zwłaszcza Poznańskie, mniej centrum
Polski, a poprostu rzadko
zapuszczają się na wschód. Według przeprowadzonych kilkumiesięcznych badań i
licznych wywiadów przez autora niniejszego artykułu, warunki handlu
poszczególnych znaczniejszych grup przedstawiają się następująco:
Grupa krakowska ma stałą stację w Kocmyrzowie. Stąd wyjeżdżają w powiat
olkuski, miechowski i pińczowski. Handlują smarami do wozów i olejami maszynowemi. Towar ten dostarczają przeważnie dworom i
większym majątkom ziemskim. Czas wyjazdu trwa od 2 do 5 dni, zależnie od
odległości miejsca dostawy, poczem z powrotem wracają do Kocmyrzowa do tale
wynajmowanego zajazdu, za który opłacają 15zł
miesięcznie. Podróż taka jesty dosyć męcząca, bo w czasie tych kilku dni
trzeba szukać schronienia i pożywienia po domach lub dworach. Jeżeli trafią do
zamożniejszej wioski, to drogą zamiany
towaru otrzymują żywność i paszę dla koni. Po większej jednak części muszą nabywać za gotówkę, to też oszczędność w
wydatkach jest ich nieodstępny towarzyszem, a tryb życia ich jest bardzo skromny i surowy. Niemal wszyscy skarżą się, podobnie jak i inne
grupy, że towar dawać muszą na kredyt,
aby nie zrazić lub wogóle nie stracić odbiorcy, bo Łosianin nie może wyrzec się
handlu nawet w obecnych ciężkich warunkach gospodarczych. Odbieranie
należytości idzie zaś bardzo ociężale, stąd zyski w niektórych miejscowościach
minimalne.
W Kieleckie wyjeżdża 7
grup, które obierają sobie poszczególne powiaty dla
handlu. Ważniejsze ośrodki postoju mają w Kielcach,
Radomiu, Ostrowcu, gdzie zaopatrują
się w potrzebny materiał do rozprzedaży. Kieleckie jest ciężkim terenem dla handlu
Łosian. Szosy źle utrzymane, stąd
jazda końmi uciążliwa , okolice biedniejsze, o odbiorców trudniej, handel
raczej detailiczny. Poważniejszym
odbiorcą jest huta żelaza w
Starachowicach.
W Poznańskie wyjeżdża 5
grup. Jadą szlakiem z Łosia na Tarnów – Kielce –
Kalisz. Na nocleg zatrzymują się w następujących miejscowościach: Tarnów,
Busko, Kielce, Piotrków, Zduńska Wola, Sieradz, Kalisz. Z Kalisza jedni jadą w
stronę Kępna, Koźmina, Rawicza, Jarocina, Śremu, Poznania, inni na Pyzdry,
Gniezno, Kruszwicę i Inowrocław. Wszyscy zaopatrują
się w Kaliszu w towar i wyjeżdżają w teren by po tygodniu lub dwóch
wrócić tu, jako do głównej bazy operacyjnej. Dzięki licznie rozsianym tu
większym majątkom, handel idzie dobrze i
na większą skalę. Występuje tu silnie handel
zamienny. Łosianie smary swoje oddają za zboże i inne produkty rolnicze, które następnie spieniężają. Wyżywienie siebie i koni, a
dalej noclegi w tych okolicach nie stanowią żadnej troski, ponieważ ludność
tutejsza jest zamożniejsza i gościnniejsza.
Warunki handlowania lżejsze, bo szosy
dobrze utrzymane, co dla Łosian ze względu na jazdę wozami stanowi wielki
plus. Często w tych okolicach Łosianie otrzymują wyżywienie i noclegi bezpłatnie, co się gdzieindziej rzadko zdarza.
Liczna grupa warszawska ma aż trzy bazy
operacyjne, któremi są: Warszawa,
Włocławek i Konin, gdzie we firmach
Nobel i Galicja zamawiają potrzebny towar. Z Warszawy również Łosianie udają
się na najdalszą drogę w okolice Brześcia nad Bugiem, Białegostoku, Nowogródka
i Wilna. Odrębne grupy handlują na Pomorzu i w Lubelskiem.
W czasie swoich podróży
Łosianie nie pozbawieni są różnych trosk i kłopotów o swoje mienie. Przejeżdżając przez różne
obszary, trafiają na mniej lub więcej
uczciwy element, który nieraz w
biały dzień nie waha się ukraść uprząż, odzież czy nawet sam towar, a zdarzały się też napady rabunkowe. Zdarzają
się także i nieuczciwi odbiorcy. Właściciel majątku pobierze większą ilość
towaru od Łosianina, a następnie ogłasza niewypłacalność.
– W ten sposób Łosianom przepadło
wiele pieniędzy. Codzienna podróż na wozie wśród deszczu, zimna czy upału
lub w ciemną noc, nie zawsze należy do przyjemności, to też każdy Łosianin,
mimo wrodzonej wytrzymałości i hartu, nieraz ukołysany na wozie na wyboistej
drodze, gdyby zasnął snem twardym gdziekolwiek podczas odpoczynku, zbudziłby
się ograbiony. Takich wypadków było wiele.
Łosianinowi
najtrudniej wyjechać z domu rodzinnego, w drodze zajęty gorączką handlu,
przestaje tęsknić, ale skoro nadchodzi zima, z niecierpliwością oczekuje
chwili, aby mógł wrócić w swoje strony do ukochanego
Łosia, do żony, do dzieci, które tymczasem, gospodarzyły na małym kawałku ziemi.
Adam
Wójcik-Bieśnicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz