Pierwsze
wzmianki o gonciarstwie w okolicach Gorlic dotyczą Szymbarku i okolicznych wsi,
a pochodzą z XVII w. Na łemkowszczyźnie niezbyt intensywna gospodarka oraz
słabe ziemie nie dawały wystarczających dochodów do utrzymania rodziny, dlatego
Łemkowie chwytali się zajęć pozarolniczych. Najprostszą metodą na zarobienie
grosza było ścięcie drzewa w lesie i zawiezienie go do tartaku. Lepszy zarobek
dawało wykonanie wyrobów z drewna. Rozpowszechnione było na tych terenach gonciarstwo.
Produkowano gonty masowo od drugiej połowy XIX wieku, w niektórych wsiach na
ogromną skalę. Warto dodać, że robione były ręcznie. Zbyt znajdowano głównie na
terenie Słowacji.
Głównymi ośrodkami tego rzemiosła były miejscowości od
dawna zajmujące się produkcją przedmiotów z drewna. Wymienić tu należy takie
wsie jak: Nowica, Przysłup, Leszczyny, Wołowiec czy Łosie.
Tajemnicą mistrzów gonciarstwa
był odpowiedni dobór drzewa. Gonty robiło się bowiem z drzewa jodłowego, gdyż
przede wszystkim nie ma kanałów żywicznych, dzięki czemu po wysuszeniu nie
powstają dziury. Były one
najtrwalsze.
Gonty zazwyczaj wyrabiano w lesie, na miejscu ścinki
drzewa. Niekorowany pień ściętego drzewa, przecinano piłą na klocki długości
około 20cali (50cm), które następnie rozłupywano wzdłuż średnicy pnia. Każdą z
otrzymanych w ten sposób połówek „szczypano” siekierą wzdłuż na szereg
mniejszych, klinowatych części o szerokości ok. 5cm przy obwodzie. Te z kolei
strugano ośnikiem (tzw. „obirucznyj – niż”) na kobylicy („stolec obirucznyj”).
Przed pierwszą wojną światową, a sporadycznie w okresie międzywojennym, przy
produkcji gontów w lesie do przytrzymywania deseczek przy struganiu używano
tzw. „hrabu”. Prymitywniejsza jego forma polegała na tym, że w pień żywego
drzewa, posiadającego na odpowiedniej wysokości naturalną odrośl zwaną „krywulą”,
wprawiano deskę długości ok. 80cm. Deskę umieszczano poziomo w ten sposób, że
jeden jej koniec zaopatrzony w pionowo sterczące gwoździe wystawał wydatnie
poza drzewo akurat pod „krywulą”. Obrabiany gont wkładano między odrośl a
uzębioną deskę tak, że zaczepiał się on o gwoździe. Wtedy, naciskając go
podczas strugania ku dołowi, można było swobodnie pracować posługując się
obiema rękami. W późniejszej formie „hrabu” naturalną odrośl zastępowano
specjalnie obrobionym kawałkiem drzewa o sierpowatym kształcie, który wprawiano
prostopadle w poziomą deskę. Tego typu
urządzenie było uniwersalne, ponieważ nadawało się do umieszczenia na dowolnym
drzewie. Po nadaniu gontowi odpowiedniego kształtu przystępowano do „paszenia”
czyli wycinania w szerszej jego części „pachy” tj. szczeliny, w którą przy
układaniu na dachu wchodzi węższy brzeg następnego gontu. Pachę (inaczej „fugę”
lub „szpuhę”) wycina się narzędziem zwanym „struh”. Jest to narzędzie w
kształcie litery T, jego część pionową stanowi drewniana rękojeść, zaś poziomą
prostokątne ostrze zagięte na końcach tak, że tworzy rodzaj dłuta nadającego
się doskonale do żłobienia rowków. Przy „paszeniu” umocowano gont w tzw.
„kopaczach” lub „stolcu do paszenia”. Pierwsze z tych urządzeń, prymitywniejsze
– to po prostu dwa kołki równej długości z rozszczepieniami na końcach, wbite w
ziemię w odległości ok. 50cm od siebie, w które wkłada się cieńszą część gontu
podczas „paszenia”. Stolec do paszenia jest to ława, na której gont
unieruchamia się klinami między czterema wbitymi w deskę kołkami,
wyznaczającymi jego długość i grubość. Pracujący siada na ławie okrakiem, mając
gont przed sobą.
Czasami gonty wytwarzano w specjalnie przeznaczonych do
tego miejscach pracy tzw. Gonciarniach, w których siłą napędową była płynąca
woda tak jak ma to miejsce w młynach rzecznych. Przykładem takiej konstrukcji
może być gonciarnia w Bańskiej na
Podhalu.
Dobrze zrobiony gont mógł
wytrzymać nawet 80 lat. Gonty produkuje się po dziś dzień, jednak dzisiejsze
gonty robione są z suchej tarcicy, dlatego nie mają żywotności gontów robionych
metodą tradycyjną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz