Każdy z miejscowych rzemieślników
wycinał raz na rok buk, wystarczało to na całoroczną produkcję. Następnie
drzewo poddawano obróbce. W Nowicy w owych czasach nie było tartaku i tylko
nieliczni pozwalali sobie na transport materiału do Uścia, gdzie znajdował się
państwowy tartak. Najczęściej chłopi stawiali drzewo na kozły i dużą piłą cięli
je na deski.
Najbardziej rozpowszechniony był
pierwotnie wyrób łyżek. Przed pierwszą wojną światową robiono tam tzw. łyżki
węgierskie, sprzedawane masowo po węgierskiej stronie. Łyżki te posiadały
kolistą czarkę („jidało”) i prosty trzonek („derżak”). Obróbkę drewna
rozpoczynano w ten sposób, iż najpierw odpowiedniej długości klocek łupano
siekierą na klinowate części zwane „packami”, którym następnie nadawano kształt
zbliżony do łyżki. W dalszej kolejności długim nożem obrabiano zewnętrzną część
czarki i rękojeść, zaś wewnętrzną
żłobiono sierpowato wygiętym narzędziem. W ten sposób przygotowana łyżka
nadawała się do dalszej obróbki. W tym celu używano prymitywnych tokarek,
sporządzonych we własnym zakresie przez samych producentów. W urządzeniach tych
siłę napędową stanowiła sprężysta giętka gałąź, do której przymocowywano
sznurek, owinięty wokół trzonka obtaczanej łyżki. Łyżkę umieszczano poziomo w
drewnianym uchwycie tokarki, tak, że mogła ona obracać się wokół własnej osi.
Pociągając za koniec sznurka lewą ręką, pracujący wprawiał obrabiany kawałek
drzewa w ruch obrotowy, w czasie którego prawą ręką przy pomocy szerokiego
dłuta nadawał odpowiedni kształt trzonkowi łyżki. Po obtoczeniu wyrównywano
krawędzie i całość wygładzano kawałkiem szkła lub papierem szklistym. W okresie
międzywojennym w Nowicy obok łyżek węgierskich zaczęto produkować również łyżki
„warszawskie” (długości około 40cm) i „półwarszawskie” ( długości 30cm) o
płaskich, struganych trzonkach i wydłużonych owalnych czarkach. Oprócz łyżek, w
Nowicy wyrabiano też toczone wrzeciona i różnego rodzaju drobne artykuły użytku
kuchennego, jak wałki do ciasta, tłuczki do ziemniaków, kopystki, montewki do
mieszania mleka, ozdobne foremki do masła, grzybki do cerowania pończoch,
fujarki, szczypce do bielizny, szufle do mąki i do cukru, a w czasach nowszych
również wieszaki na ubrania. Niektórzy rzemieślnicy wyrabiali także zdobione
podstawki pod donice z kwiatami. Zasadniczą częścią podstawki był krążek
złożony z dwóch warstw wycinków, podobnie jak dawne koła młyńskie. Wewnątrz
krążka wbudowany był krzyżyk, pełniący dwie funkcje – usztywnienia krążka i
oparcia dla doniczki. W krążek – od spodniej strony – wmontowanych było
przeważnie osiem nóżek, lekko wygiętych. Na wierzchniej stronie krążka
zbudowana była jakby balustrada, aby wazonik nie zsunął się z podstawki.
Balustradka składała się z rytmicznie powtarzanych drobnych elementów wiązanych
z sobą w różny sposób: przy pomocy klinów, czopów, zaciosów itp., a osadzonych
na profilowanych słupkach. Każda balustradka była inaczej zdobiona (rozety,
promieniście ułożone listki). Krzyżyk był czasem prosty, gładki, często
zdobiony lub różnorodnie profilowany, np. w kształt korali, jakby nanizanych na niewidoczną nić.
Precyzja wykonawstwa była ogromna, wszystkie części podstawek były dokładnie
wymierzone i wykonane z dokładnością co do milimetra. Każdy, najmniejszy nawet
element trzeba było podczas obróbki trzymać w palcach, co wymagało wielkiej sprawności
ręki.
Przedmioty użytkowe wyrabiane w
Nowicy i wsiach sąsiednich, oprócz podstawek, rzadko bywały zdobione. Tylko
czasami na toczonych trzonkach węgierskich łyżek ryto dłutkiem „karbiki” –
najczęściej po trzy – przy końcu trzonka i tuż przy czarce. Zdobiono też
niekiedy przedmioty toczone, rzeźbiąc na nich specjalnymi dłutkami proste
motywy roślinne lub geometryczne. Te same lub bardziej złożone motywy wypalano
rozżarzonym drutem na fujarkach lub grzechotkach. Przedmioty te często malowano
bezbarwnym pokostem lub politurowano.
Wyrobem łyżek przed wojną zajmowała
się cała wieś. Dobry łyżkarz był w stanie wykonać około trzech tuzinów łyżek
dziennie. Pośrednictwem w handlu początkowo zajmowali się głównie miejscowi
Żydzi, którzy skupowali produkty, a następnie odsprzedawali. Również sami chłopi zajmowali się handlem i
sprzedażą wyrobów. Jeździli z nimi nawet do Warszawy. Najczęściej jednak chodzono
na piechotę, głównie do Gorlic, ale także do Rzeszowa, Jasła, Krosna i Tarnowa.
Za 12 łyżek można było dostać około 60 groszy. Dochód ze sprzedaży był
umiarkowany, ale można było się utrzymać w czasie podróży.
Z Nowicy produkcja wyżej wymienionych
przedmiotów drewnianych przeniosła się w okresie międzywojennym do Leszczyn,
które pierwotnie zajmowały się raczej pośrednictwem w sprzedaży wyrobów nowickich.
Zarówno w Przysłupie jak i w Leszczynach rodzaj i sposób wykonywania
przedmiotów drewnianych był początkowo podobny jak w Nowicy. Jedynie mieszkańcy
Kunkowej zaczęli wyrabiać zabawki dziecinne np. fujarki, skrzypki, kołatki, a
wreszcie i drewniane malowane wózki, taczki, ptaszki kłapiące skrzydłami itp. wzorowane
na spotykanych przez siebie na targach wyrobach z Brzózy Stadnickiej w powiecie
łańcuckim. W tym też okresie bardziej przedsiębiorczy wytwórcy z Leszczyn i
Nowicy zaczęli sprawiać sobie miejscowej roboty tokarki nożne, które jako
bardziej sprawne przyczyniły się do poszerzenia asortymentu miejscowych
wyrobów. Również w innych wsiach rozwijała się galanteria drewniana, przykładem
może być Bielanka koło Gorlic, gdzie produkowane były ozdobne, wyrzynane
talerze z odpowiednimi napisami, sprzedawane następnie jako pamiątki. Podobna
pracownia znajdowała się również w Pstrążnem i kilku wsiach koło Iwonicza. W tym okresie produkty sprzedawano głównie na
odbywających się raz w tygodniu we wtorek targach w Gorlicach lub w Uściu,
gdzie jarmarki odbywały się tylko raz na miesiąc.
W czasie drugiej wojny światowej
sytuacja materialna mieszkańców Nowicy i okolicznych wsi uległa znacznemu
pogorszeniu. Miejscową ludność zmuszano do oddawania kontyngentów na rzecz
stacjonujących wojsk okupanta, a wraz ze zbliżaniem się wojsk radzieckich do
wykonywania różnego rodzaju prac fortyfikacyjnych. Równie powszechna, zwłaszcza
pod koniec działań wojennych, była konfiskata inwentarza żywego, co dodatkowo
utrudniało życie mieszkańców wsi. Wraz z przejściem frontu część ludzi pod
wpływem propagandy radzieckiej postanowiła wyjechać do ZSRR, z 40 mieszkających
tam przed wojną rodzin pozostało około 15. Do kolejnego zmniejszenia populacji
wsi przyczyniła się tzw. „akcja Wisła” w skutek której na zachód wyjechało
kolejne 7 rodzin. Po wysiedleniach
Łemkowie z Nowicy i Przysłopia kontynuowali tradycje rzemieślnicze na
zachodzie (w zielonogórskim i pilskim) oraz prawdopodobnie na Ukrainie.
Po drugiej wojnie światowej
Leszczyny zostały zelektryfikowane, co pozwoliło niektórym wytwórcom zastosować
nowoczesne maszyny, a w szczególności cyrkularki i tokarki o napędzie
elektrycznym. Warto jednak zaznaczyć, że park maszynowy producentów z Leszczyn
wzbogacił się nie tylko dzięki wprowadzeniu wspomnianych wyżej nowoczesnych
urządzeń. Stosowano również własnego pomysłu maszyny, czasem bardzo proste,
które jednak w znacznym stopniu usprawniały pracę. Do nich na przykład należały
powszechnie używane drewniane bębny do wygładzania i czyszczenia wieszaków na
ubrania. Odbywało się to przez szybki ruch obrotowy bębna, podczas którego wieszadła
tarły nawzajem o siebie. Mechanizacja usprawniła znacznie i przyśpieszyła
produkcję, dając tym samym wyższe dochody, zawęził się jednak asortyment
wyrobów, który w zmechanizowanych pracowniach ograniczył się głównie do wyrobu
wałków do ciasta, tłuczków do ziemniaków i wieszaków na ubrania. Jedynie
mieszkańcy Nowicy nie posiadający dłużej jeszcze prądu elektrycznego
kontynuowali z konieczności swe dawne, prymitywne sposoby produkcji, jednak po
elektryfikacji wsi w 1972 r. również i tutaj zaczęto stosować nowoczesne środki
produkcji, stopniowo odchodząc od tradycyjnych metod wyrobu. W czasach
współczesnych zawód łyżkarza niemal całkiem zanikł. Archaiczne sposoby
produkcji zostały już praktycznie zapomniane – obecnie potrafią to jedynie
Stefan Romanyk z Nowicy i Wasyl Michalak z Przysłopia, którzy jak na razie nie
posiadają następców tej pięknej tradycji rzemieślniczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz