Beczka na dziedzińcu Muzeum w Bieczu. |
Na terenie Biecza pierwsze wzmianki
o bednarzach posiadamy z 1518 r. Nie zorganizowali oni swojego cechu, lecz
należeli do cechu wielkiego. W rejestrach poborowych począwszy od 1581 r. do
1653 r. wymieniono ich po czterech. W latach 1550 – 1600 uczyło się w mieście
rzemiosła bednarskiego ponad 35 chłopców. Na wsiach bednarstwo również było
stosunkowo popularnym zawodem, a każda wieś posiadała po kilku rzemieślników. Często
bednarstwo było zlokalizowane w tych samych miejscowościach, w których
wytwarzano inne produkty drewniane. Na terenie pogórza gorlickiego były to
m.in. Nowica, Przysłup, Leszczyny gdzie produkcja wyrobów drewnianych była
bardzo silnie zakorzeniona w miejscowej tradycji. Dość poważnym ośrodkiem
produkcji bednarskiej do wybuchu II wojny światowej był Gródek. Mieszkało tu
ośmiu bednarzy, którzy wyrabiali beczki, cebrzyki, faski na mąkę, trójnożne
balie do prania, konewki itp. Bednarzami byli m.in. Józef i Wojciech Krokowie
„spod lasu”, wyroby swe wykonywali z drewna jodłowego, zdobili ornamentem
wypalanym przy pomocy żelaznych stempli w postaci gwiazdek, łuków itp.
Produkty bednarskie zastępowały
naczynia kadłubowe: drążone i wypalane w kawałkach pni drzew. Początkowo
składały się z dwóch, co najwyżej kilku części łączonych w całość. Łączono tu
naturalne kształty jakie wytworzyła przyroda, lub reperowano rozłupane naczynia
drążone. Z czasem zyskały uznanie pojemniki z klepek, elementów
znormalizowanych, wyrabianych w dogodnym dla rzemieślnika czasie i miejscu.
Były one tańsze, mniej pracochłonne, wymagające mniejszej ilości surowca.
Wykonanie naczyń drążonych wymagało bowiem dużego nakładu pracy, doboru
odpowiedniego materiału, zwłaszcza przy
dużych naczyniach. Wykorzystanie surowca było nieekonomiczne, bo
większość była spalana. Bednarze w swojej pracy stosowali różne gatunki drewna.
Zależało to od przeznaczenia, jakie wyprodukowane naczynie miało spełniać w
gospodarstwie. Drewno twarde, sprężyste nadawało się do produkcji beczek,
drewno miękkie do maselnic, wiader. Jedno musiało się nadawać do konserwowania
żywności, inne być odporne na działalność płynów, soli, kwasów, nie przeciekać.
Najbardziej popularna była dębina, wykorzystywana do produkcji beczek w
przetwórstwie żywności, a także buczyna szczególnie nadająca się do
przechowywania produktów mleczarskich oraz browarniczych. Popularne były
również sośnina przeznaczona na maselnice, wanny i wiadra oraz świerk na beczki
do solenia ryb. Wykorzystywano też osikę i olchę na naczynia na spirytus i do
przechowywania masła, a modrzew na ocet. W okolicach Nowicy ze względu na duży
koszt materiału, stosunkowo rzadko używano drzewa dębowego lub jaworowego, a
przeważnie stosowano drzewo świerkowe i jodłowe, którego było pod dostatkiem w
okolicy.
Bednarz rozpoczynał pracę od
podzielenia kloców drewna na odpowiednie odcinki. Następnie rozłupywał na
ćwiartki, dalej na deszczułki, z których powstawały klepki, zanim z klepek
mogło powstać naczynie, musiały być sezonowane. Surowiec potrzebny do produkcji
gromadzono w zimie. Najchętniej kupowano drzewo „na pniu” w lesie. W tartaku kupowano drewno w formie kloców,
liczących około 100cm długości. Zwieziony surowiec składano w obrębie
warsztatu. Odmiany twarde, jak dębina, można było pozostawić przez dłuższy czas
w pniach, natomiast drzewo miękkie należało szybko okorować i obrobić. Obróbkę
drewna rozpoczynano od podzielenia – pocięcia zakupionych klocków na odcinki
odpowiadające planowanej wysokości naczyń lub średnicy ich dna. Następnie
rozłupywano kloce na ćwiartki. Te z kolei w poprzek słoi na deszczułki.
Czynność tę wykonywały dwie osoby, używając do niskich kloców toporów, do długich
– siekier, klinów i drewnianych tłuków. Tak przygotowane deszczułki poddawano
„wyprawianiu” na klepki. Na kobylicy
ośnikiem prostym wyrównywano obie powierzchnie i profilowano boki desek.
Przygotowane w ten sposób klepki gotowe były do leżakowania. Posortowane według
długości, układano w dobrze wentylowanych miejscach na strychu, w komórce, w
przewiewne stosy zwane „klatkami”. Zmagazynowane klepki z drewna twardego schły
(sezonowały się) około trzech lat, a z drewna miękkiego około dwóch lat. Czas
sezonowania surowca, choć nieprzestrzegany, był bardzo ważny. Zależała od niego
trwałość produkowanych naczyń. Im szybciej dokonano wstępnej obróbki surowca,
tym prędzej ono wyschło i nadawało się do produkcji. Klepki wyrabiano po
zakupie drewna zimą w tzw. Martwym sezonie, kiedy nie przeprowadzano prac
polowych. Wysuszony materiał wracał do pracowni bednarskiej na kobylicę, gdzie
był poddawany dokładnej obróbce. Zewnętrzną powierzchnię klepki wyrównywano
ośnikiem, natomiast jej część wewnętrzną ośnikiem prostym lub krzywym w
zależności od tego, czy robiono naczynia o klepkach prostych czy beczkowate.
Najwięcej uwagi poświęcano dokładnemu wygładzeniu oraz nadaniu odpowiedniego
skosu bokom klepki. Od tego zależała bowiem szczelność przyszłego naczynia. Czynność
tę wykonywano za pomocą długiego hebla zwanego fugownikiem, czasami z polska
zwanego spustem. Dlatego też tę fazę obróbki nazywano fugowaniem lub
spuszczaniem klepek. Do kontrolowania dokładności obróbki służyły drewniane
półkoliste szablony. Skomplikowana była obróbka klepek na naczynia w kształcie
beczkowatym. Oprócz pożądanego skosu należało nadać klepkom taki kształt, aby
zwężała się ona ku obu swym końcom. Technika składania naczyń o klepkach
prostych nie była skomplikowana. Wymagała jednak dokładności zwłaszcza w
przypadku naczyń służących do przechowywania płynów. Na początku tworzyło się
szkielet konstrukcyjny naczynia. Składał się on z obręczy pomocniczej tzw.
Stawnika i z klepek ustawianych ściśle wewnątrz obręczy. Aby nie dopuścić do
obsuwania się stawnika i klepek, należało spiąć kilka klepek ze stawnikiem za
pomocą spinaczy- klupek. Ostatnią wkładaną w stawnik klepkę wbijało się już
młotkiem. Następnie na szkielet nabijało się , w zależności od potrzeby, jedną
lub więcej dodatkowych obręczy pomocniczych. Zabieg ten stabilizował naczynie i
pozwalał na przygotowanie obręczy stałych. Kiedyś obręcze były robione z drewna
z przepołowionych prętów leszczyny, świerka, z zestruganych taśm osiczyny czy
wierzby. Wiązano je stosując różnego rodzaju klamry i zacięcia. Obecnie w
wyrobach bednarskich stosowane są prawie wyłącznie obręcze żelazne –
dostępniejsze, łatwiejsze w łączeniu i trwalsze. Długość obręczy wymierzało się
za pomocą sznurka, cięło się taśmę żelazną na odcinki, a ich końce łączyło
nitami. Po przygotowaniu odpowiedniej liczby obręczy, nabijało się je na
naczynie, posługując się dłutem o specjalnie wyprofilowanym ostrzu lub młotkiem
czyli cangą i tryblem. Po założeniu obręczy właściwych zdejmowało się obręcze
pomocnicze i przystępowano do wyrównywania „czyszczenia” ścian naczynia. Dolne
i górne krawędzie równało się i wygładzało strugiem prostym, natomiast
wewnętrzną powierzchnię heblem półokrągłym lub strugiem krzywym czy jego
odmianą tzw. Szabą. Następnie montowano dno, w ściance naczynia wycinany był
rowek denny tzw. Wątor, który jest żłobionym narzędziem zwanym wątorniokiem.
Samo dno kiedyś wykonane było z klepek, teraz zakupionych deseczek, które po
obrobieniu bloków na heblu fugownika łączyło
się ze sobą za pomocą drewnianych lub metalowych tybli w blat. Czynność łączenia
desek dna nazywana była tyblowaniem. Na
zmontowanym blacie cyrklem wymierzano obwód dna naczynia. W przypadku
naczyń, których dno miało kształt koła, cyrkiel ustawiano tak, żeby rozpiętość
jego ramion można było sześciokrotnie odłożyć w obwodzie rowka wyżłobionego w
ściance naczynia. Jeden odcinek był przy tym równy promieniowi dna. Dno w
naczyniu owalnym wyznaczano w sposób jeszcze bardziej zawiły cyrklem lub po
prostu odrysowywano kształt złożonego naczynia na blacie. Zarysowywane na desce
dno wycinano piłką ramową, a następnie poddawano dalszej obróbce. Polegała ona
na wyrównaniu krawędzi strugiem. Powierzchnię wokół zewnętrznej krawędzi dna
strużyło się skośnie na szerokość mniej więcej 1cm. Powstawała w ten sposób
tzw. Duża faza. Wokół wewnętrznej krawędzi dna „robiono” małą fazę (mały skos).
Tak przygotowane dno należało jeszcze osadzić w wątorze, przygotowanym
wcześniej w ściance naczynia. Zdejmowało się w tym celu dolną obręcz. Ostro zestrugane
krawędzie dna wchodziły w rowek, a powtórne nabicie obręczy ostatecznie
zwierało klepki i uszczelniało naczynie. Na koniec wiercono świdrem łyżkowym –
inkerem uchwyty i otwory niezbędne w pewnych typach naczyń np. faskach,
cebrzykach. Klepki w naczyniach giętych,
tak jak w przypadku beczek, początkowo układano podobnie jak klepki proste,
zestawiano je w obręczy tymczasowej – stawniku. Ze względu na swój kształt
klepki łączyło się jednak tylko w partii środkowej „brzuchu”, nie stykały się
natomiast w „głowach”, tzn. partii górnej i dolnej. Ściągnięcie klepek w
„głowach” dokonywał bednarz za pomocą specjalnych imadeł: śruby lub kołowrotu.
W miarę ściągania na końce klepek zakładano obręcze tymczasowe, które
stabilizowały ściany naczynia. Ażeby proces ściągania beczki przebiegał
skutecznie poddawano ją zabiegowi uplastycznienia drewna, czyli wyprażaniu. W
tym celu moczono wnętrze beczki a następnie nasadzano na palenisko z
roznieconym ogniem. Prażenie beczki trwało dopóty, aż rozgrzały się zewnętrzne
ściany naczynia. Dopiero po tym zabiegu, kiedy klepki beczki były odpowiednio
elastyczne, bednarz przystępował do gięcia- ściągania ścian naczynia na
kołowrocie lub śrubie. Dalszy etap produkcji naczyń beczkowych, a więc
nakładanie obręczy właściwych, wprawianie dna i wyrównywanie powierzchni,
odbywał się w taki sam sposób jak przy produkcji naczyń prostych. Należy
jeszcze zaznaczyć że im bardziej zestrugane są końce płaszczyzn bocznych
klepek, tym bardziej gotowe naczynie gięte jest wypukłe w partii środkowej.
Spośród wyrobów bednarza najliczniej prezentowane są naczynia o klepkach
prostych, takie jak: dzieże do chleba, stągwie do kapusty, maselnice do
robienia masła, cebry, konewki, wiadra do noszenia wody, faski do
przechowywania produktów sypkich i mięsa, okrągłe szafliki, trójnożne kadzie,
balie, wanny do prania oraz miary do odmierzania zboża. Skromniejszy
asortyment, ale bardziej kojarzący się z bednarstwem miały naczynia z giętych
klepek, były to przede wszystkim beczki i ich mniejsze formy płaskie, beczułki
do transportu mleka z hal górskich, baryłeczki na wódkę lub miód itp. Oznaką
dobrej pracy bednarza była umiejętność złożenia szczelnej beczki. Dobra beczka,
według powszechnej opinii, toczona po ziemi bez obręczy nie powinna gubić
klepek. Niesumiennych fachowców wyśmiewano, mówiąc o ich wyrobach: „Niezdatne
są do wody, lecz do grochu”. Umiejętność składania naczyń z małych kawałków
drewna w taki sposób, że nie rozpadały się, sprawiała, że zawód bednarza był na
wsi wysoko ceniony. Świadczą o tym liczne porzekadła i przysłowia
przedstawiające go jako dobrego, solidnie wykonującego swoją pracę fachowca:
„Im bednarz grosz wyłudzi, to stu ludzi obudzi” lub „Bednarze beczki kulają”.
Wyroby wiejskich bednarzy
znajdowały zastosowanie w wielu dziedzinach gospodarstwa wiejskiego. Służyły
zarówno do przechowywania i przygotowania pokarmów jak i do pracy w
gospodarstwie rolnym. Miały różne kształty i formy. Od końca XIX w. bednarstwo
wiejskie zaczęło powoli upadać, następowało systematyczne ograniczanie
produkcji. Złożyło się na to kilka przyczyn. Jedną z nich był napływ na rynek
wiejski produkowanych przez przemysł naczyń żelaznych, kamionkowych i
szklanych. Zmniejszało to w sposób zasadniczy zapotrzebowanie chłopów na wyroby
klepkowe. Inną przyczyną był brak odpowiedniego surowca, przede wszystkim
drewna dębowego i sosnowego. Na terenach obfitujących w drewno produkowano
pełen asortyment wyrobów jeszcze do lat 30. XX w. Na innych ograniczono się do
podstawowych, trudnych do zastąpienia przez przemysł, takich jak dębowe beczki
na kapustę czy ogórki. Znaczną konkurencję dla bednarstwa wiejskiego stanowiła
produkcja warsztatów miejskich i małomiasteczkowych. Lepsze możliwości zbytu
np. w zakładach przetwórstwa owocowego czy browarach pozwalały na
unowocześnienie technik produkcyjnych, zakładanie małych zmechanizowanych
wytwórni, których produkty były masowe i tanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz