M. Stachowicz, Dożynki, 1821. www.muzeumetnograficzne.rzeszow.pl |
Czas żniw był najgorętszym i najbardziej nerwowym okresem na
wsi. Od zebranych plonów zależało zarówno wyżywienie rodziny, jak i
przyszłoroczny zasiew, dlatego też pracować należało szybko, korzystając z
dobrej pogody, gdyż jakakolwiek wilgoć, opady lub nie daj Boże, burza z gradem
mogła zniweczyć całoroczne wysiłki. Gospodarze i włościanie z niepokojem
obserwowali zasiewy, by gdy tylko zboże dojrzeje, ruszyć niezwłocznie do prac.
Potrzeba chwili wymagała wykorzystania wszelkiej dostępnej siły roboczej, toteż
często zdarzało się, że do pracy przy żniwach szły nawet całe rodziny
ziemiańskie.
Pracami rządził określony porządek i nic nie odbywało się
przypadkowo. Pierwszy pęk zboża tradycyjnie ścinał dziedzic, rozpoczynając w
ten sposób uroczyście czas żniw. W pierwszej kolejności do pracy szli
przodownik z przodownicą, którzy w poprzednim roku okazali się najbardziej
wydajnymi pracownikami, mieli oni nadawać tempo pracom, by nikt się nie
ślamazarzył.
Prace wykonywano sierpem, a od końca XVIII w. zaczęły pojawiać
się kosy, przy czym oba narzędzia miały tyle samo zwolenników, co przeciwników.
Jeszcze przed zachodem słońca zboże było skoszone, powiązane w snopy, a snopy
ustawione w mendle do schnięcia (mendel – mały stos z pionowo ustawionych
snopków zboża, zazwyczaj liczący od 15 do 18 sztuk). Po wyschnięciu mendle zwożono
do stodół lub układano w sterty, gdzie miały czekać przygotowane do młócki.
Pracującym przez cały dzień w polu ciężko ludziom dawano do
picia zimną wodę, a aby zapobiec infekcjom dolewano po kieliszku wódki
nalewanej na piołun, bądź dodawano trochę octu. Gdzieniegdzie przyrządzano
specjalny okolicznościowy napój, w ten sposób iż z żyta przygotowywano słód,
który wsypywano w naczynie i zalewano dość ciepłą wodą, ale tak aby ziarna
tylko zamoczyć, a nie zalać. Gdy żyto puszczało kły, wsypywano je w glinianą
beczkę, dodawano trochę drożdży piwnych i zalewano gorącą, ale nie wrzącą wodą,
po czym przez 10 min mieszano. Drugiego dnia proceder powtarzano, a trzeciego
dolewano wody do pełna i zabijano beczkę na pięć dni. Po tym czasie napój był
gotowy, należało jedynie pamiętać by wypić go cały w ciągu dwóch dni, gdyż
potem nie nadawał się już do spożycia.
Żniwa kończyły się w momencie uroczystego ścięcia ostatnich
pozostałych jeszcze na polu kłosów, które
M.E. Andriolli, ostatnia garść, drzeworyt Źródło: Tygodnik Powszechny 1881 r. |
Ostatnie snopy formowano w postać baby, ubierano i zdobiono
wstążkami, a w ręce wkładano gałąź, zazwyczaj jarzębiny i leszczyny, z których
pierwsza była cenionym lekarstwem w medycynie ludowej, zaś druga była symbolem
obfitości i błogosławieństwa Bożego. Gdzieniegdzie w krakowskim nie zadawano
sobie trudu formowania baby ze słomy, lecz umieszczano w snopie kobietę, która
go wiązała, tak, że wystawała jej tylko głowa. I tak wieziono ją do właściciela,
chlustając po drodze na nią wodą co miało zapewnić odpowiednią ilość deszczu w
przyszłym roku. Na miejscu, we dworze gospodarza, czekała już na żniwiarzy
uczta.
Początkowo dożynki, które miały być podziękowaniem za trud
pracowników przy żniwach zwano w naszym kraju wieńcowem, lub okrężnem, od
zwyczaju objeżdżania pól po zebraniu plonów. Spotykamy także takie nazwy jak
zażynki i wyżynki. Do dziś obchodzone dożynki zaczęto praktykować w Polsce na
przełomie XVI i XVII w. w szczycie rozwoju gospodarki
folwarczno-pańszczyźnianej. Początkowo urządzali ją dla żniwiarzy, służby
folwarcznej i pracowników najemnych właściciele majątków ziemskich. Była to
zabawa, poczęstunek i tańce, które rozpoczynały się od momentu wicia wieńca z
ostatniego snopka zboża. W wieniec wplatano kwiaty, mirt, bukszpan, sitowie,
świecidełka, wstążki, cukierki, a także wspomniane już gałązki jarzębiny i
leszczyny. Następnie wieniec niosła na głowie lub wyciągniętych rękach, czasem
przy pomocy innych pracowników, najlepsza żniwiarka. Za nią postępował odświętny
orszak żniwiarzy, którzy nieśli ze sobą kosy i sierpy przyozdobione kwiatami.
Wieniec taki niesiono wpierw do kościoła, by go poświęcić, a następnie
śpiewając pieśni opiewające trud pracy żniwiarzy, do dworu lub właściciela
pola. Tam był on uroczyście odbierany od przodownicy, wnoszony do domu i
ustawiany na honorowym miejscu, gdzie stał aż do momentu następnych dożynek, a wysypujące
się z niego ziarna, które miały zapewnić dobry plon w przyszłym roku, dodawano
do następnych zasiewów. Wtedy też zazwyczaj pan prosił przodownicę do
pierwszego tańca. Następnie prowadził wszystkich do suto zastawionych stołów na
dziedzińcu dworskim lub w stodole, gdzie wszyscy ucztowali, pili i bawili się
przy muzyce, często do późnej nocy.
M.E. Adriolli, Do stodoły, drzeworyt 1882 r. |
Pod koniec XIX w. za wzorem dworskim, dożynki zaczęli
organizować także chłopi, bogatsi dla rodziny i pracowników najemnych,
biedniejsi dla najbliższych. Oficjalne obchody dożynkowe zaczęto organizować
dopiero w okresie międzywojennym, w czym szczególnie przodowały koła
Stronnictwa Ludowego, lokalne samorządy i kółka rolnicze.Obchody te stanowiły
wówczas manifest odrębności chłopskiej i dumy.
Wraz z pojawieniem się mechanizacji na wsi i skróceniem czasu prac polowych, dożynki
zaczęto łączyć ze świętem Matki Boskiej Zielnej. To właśnie podczas tych
uroczystości święci się dzisiaj wieńce, które już coraz rzadziej mają tradycyjną
formę koła bądź korony, a są niejednokrotnie misternymi rzeźbami z darów ziemi.
Szczególne uroczystości odbywają się w tych dniach w sanktuariach maryjnych, w
miejscach odpustowych. Na uroczystości te ściągają pielgrzymi z wieńcami
żniwnymi z różnych miejscowości, starym zwyczajem święci się wówczas także małe
bukieciki z kwiatów, ziół, owoców i kłosów, które dawniej służyły do przyrządzania
leczniczych herbat lub okadzaniem przed urokami.
Bibliografia:
M. Łozińska, W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta, zabawy., Warszawa 2011.
B. Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2009.
M. Ziółkowska, Szczodry wieczór, szczodry dzień, Warszawa 1989.
Dożynki w miejscowości Ropica Górna (dawniej Ruska), lata 50. XX w. |
M. Łozińska, W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta, zabawy., Warszawa 2011.
B. Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2009.
M. Ziółkowska, Szczodry wieczór, szczodry dzień, Warszawa 1989.
Faktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń