Stanisław Wyspiański, rycina prasowa z roku 1911. Źródło u autorów. |
W latach 1895-
1897 Wyspiański pracował na projektami polichromii wnętrza kościoła farnego.
Zostały one jednak odrzucone przez ówczesnego konserwatora krakowskiego, architekta
Sławomira Odrzywolskiego.
Ostatecznie zamiast projektu Wyspiańskiego, w 1905 r. została wykonana w prezbiterium kościoła polichromia; autorem był Włodzimierz Tetmajer, współpracowali z nim: Apolinary Kotowicz rodem z Biecza, Józef Krasnowolski i Józef Wrzesiński.
Wyspiański
projektował także witraże do kościoła bieckiego, chociaż niewiele o tym wiemy.
Projekt witraża przeznaczonego do okna kościoła bieckiego zachował się w Muzeum
Narodowym w Krakowie, posłużył do wykonania witrażu przez Gabriela Żeleńskiego
w Krakowie. Witraż ten był eksponowany w 1929 r. w Poznaniu na Powszechnej
Wystawie Krajowej, wówczas został zakupiony przez biskupa Arkadiusza
Lisieckiego dla katedry w Katowicach i wprawiony w specjalnie dla niego wykutym
oknie w kaplicy. W oparciu o dotychczas znane materiały źródłowe nie można
stwierdzić, do których okien Wyspiański projektował witraże. Sądząc z rozmiarów
zachowanego projektu, chodziło przypuszczalnie o okno w prezbiterium. Natomiast
nie jest wykluczone, że zachowane do dzisiaj witraże w południowych kaplicach o
motywach kwiatowych projektował Wyspiański.
Kontakty Wyspiańskiego z Biecza dotyczą nie tylko jego działalności malarskiej, ale również nie pozostały bez wpływów na jego twórczość poetycką. Przykładem jest „ Klątwa”, której rodowód wywodzi wielu historyków literatury ze znanej wśród mieszkańców Biecza legendy, o miejscowym plebanie i jego gospodyni. Zapisał ją w 1938 r. Witold Fusek, aptekarz biecki, znany działacz społeczny, na podstawie opowiadania 90-letniej wówczas mieszczki Jagielskiej: „ … Było raz w Bieczu, że pleban miał dwoje dzieci. Na św. Piotra, że to jest odpust i dużo się księży obcych zjeżdża, postanowiła się gospodyni wyspowiadać i spytać czy może być zbawiona? Zdarzyło się tak cudownie, że poszła do spowiedzi do własnego plebana. Wzajemnie się nie poznali. Pleban na zadane mu pytanie czy może być zbawioną, odpowiedział:
- Rzuć dzieci do rozpalonego pieca i sama do niego wskocz, bo pod tym tylko warunkiem zbawienia dostąpisz. Gospodyni zaraz poszła na plebanię i tak jak jej radził zrobiła. Po odpuście pleban idzie na plebanię i widzi na kominie trzy synogarlice. Wszedłszy dowiaduje się co zaszło i wtedy przypomina sobie swoją penitentkę…”. Z legendą tą był związany stary obraz przedstawiający Matkę Boską z trzema synogarlicami u stóp, który kazał namalować ksiądz na pamiątkę tego wydarzenia. Zgodnie z tradycją miejscową te trzy synogarlice miały symbolizować trzy ofiary z przytoczonej legendy. Obraz ten zaginął przed II wojną światową. Podobieństwo wątków legendy bieckiej i „ Klątwy” pozwala przypuszczać, że tragiczne opowiadanie o losach kobiety wykorzystał Wyspiański przy pisaniu utworu. Bardzo możliwe, że legendę tę usłyszał poeta podczas swych pobytów w Bieczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz