|
Fragment rynku bieckiego. Po lewej kapliczka św. Floriana. |
W tradycji
bieckiej bardzo mocno zakorzeniony jest kult św. Floriana, a na terenie miasta
znajdują się aż dwie kapliczki jemu poświęcone. Wiele lat temu, gdy Polska była
już znana w ówczesnej Europie jako państwo chrześcijańskie, relikwie świętych
miały wówczas wielkie znaczenie dla państw i miast. Wówczas to biskup krakowski
Gedo wspólnie z księciem Kazimierzem, zwrócili się do papieża z prośbą o
relikwie świętego męczennika, który byłby patronem Polski, Krakowa, a także już
istniejących miast. Według jednej z opowieści, noszącej znamiona legendy biskup
Gedo udał się wtedy do Rzymu i tam serdecznie przyjęty przez papieża, w asyście
duchownych udał się do katakumb (podziemny cmentarz pierwszych chrześcijan). Papież
miał zwrócić się do biskupa z Krakowa, aby ten wybrał sobie relikwie świętego.
Biskup krakowski Gedo jakby natchniony, powiedział głośno, a może sam święty
męczennik zgłosi chęć przeniesienia się do Polski, do Krakowa. I wówczas, ku
zdziwieniu dostojnych kapłanów, dał się słyszeć głos z jednego grobu. Gdy się
doń zbliżyli, okazało się, że jest to grób zamęczonego w IV w. św. Floriana,
żołnierza rzymskiego, który co jest prawdopodobne stacjonował z wojskiem
rzymskim na ziemiach dzisiejszej Polski. Z wielką czcią w ozdobnej szkatule
prochy św. Floriana zostały przewiezione do Polski. Ponieważ Biecz był już
wówczas znacznym ośrodkiem terenowej władzy królewskiej i był tu kościół,
należy sądzić, że mała cząstka relikwii św. Floriana dostała się Bieczowi. Świadczyłby
o tym żywy do niedawna kult tego świętego, oraz rzeźby z jego wyobrażeniem
sprzed 500 lat, zachowane w górnej części ołtarza głównego w bieckiej
kolegiacie. W Bieczu jak już wspomniano św. Florian ma swoje kapliczki.
Pierwszą wybudowano na obrzeżach miasta co najmniej 200 lat temu. We wnęce jej
była duża płaskorzeźba z wyobrażeniem św. Floriana gaszącego płonący kościół, a
strażacy bieccy dbali o dobry stan te kapliczki. Kapliczka zachowała się do
dzisiaj i stoi przy ulicy Tumidajewskiego, co najmniej też dwukrotnie była
przenoszona z miejsca na miejsce. W czasie tych przenosin zaginęło wyobrażenie
św. Floriana i dziś ta kapliczka znana jest jako kapliczka z bochenkami chleba,
a legenda z tym związana nawiązuje do czasów wielkiego głodu i pomoru ludności
w Bieczu w XVII w. Opowieść ta istnieje w kilku wersjach, ale każda z nich ma
takie samo zakończenie- skamieniały chleb umieszczono w górnej części kapliczki
nad latarnią. Był czas wielkiego głodu, ludzie marli z braku żywności. Wielu
zostawiało puste domy i udawało się w świat w nadziei, że żebrząc uda im się
przeżyć klęskę nieurodzajów. W takim czasie przyszedł żebrak do bogatego domu-
folwarku na bieckim przedmieściu, w którym gospodyni wyjęła chleb z pieca.
Zgodnie z tradycją, obtarła bochny chleba ściereczką, przeżegnała i nakryła
białym płótnem. Zapach chleba rozchodził się po całym domu. Żebrak czując woń
świeżo upieczonego chleba, błagał chociażby o kęsek. Ale bogata i skąpa kobieta
nie zamierzała z nikim dzielić się chlebem, chociaż obyczaj chrześcijański to
nakazywał, tym bardziej, że był to czas wielkiego tygodnia. Wypchnęła
słaniającego się z głodu żebraka z domu, krzycząc, że sama nie ma co do ust
włożyć. A gdy on wskazał na chleby pachnące, odrzekła, że są to tylko kamienie.
Wówczas żebrak na jej oczach rozpłynął się w powietrzu. Nie odszedł, a znikł
nagle przed nią. Przerażona tym zjawiskiem kobieta szybko pobiegła do chleba.
Podniosła ściereczkę i odkryła, że jeszcze chwilę temu pachnący chleb, zamienił
się w zimne kamienie, które tylko kształtem przypominają bochny chleba.
Skruszona udała się do kościoła, wiele majątku przeznaczyła na jałmużny dla
żebraków. A skamieniałe chleby umieszczono na kapliczce, dla upamiętnienia tego
wydarzenia.
|
św. Florian za szybą na rynku bieckim |
W początku XIX
w. ufundowano drugą, piękną kapliczkę poświęconą św. Florianowi w rogu rynku
bieckiego, w niej umieszczono drewnianą figurę św. Floriana. Z chwilą
zorganizowania OSP w Bieczu straż objęła patronat nad kapliczką i dba o nią do
chwili obecnej. Wszystkie ważne uroczystości Ochotnicze Straży Pożarnej
odbywają się w dniu św. Floriana, a początek biorą od tejże kapliczki. Z tym
św. Florianem związana jest opowieść, którą warto podać. Wspominał w latach
70-tych XX w. Józef Ołpiński, który w 1903 r., gdy wybuchł pożar w Bieczu miał
11 lat. W 1903 r. 12 maja w niedzielę przed południem wybuchł pożar w Bieczu.
Wówczas mały Ołpiński ze starym Białkowskim był nad rzeką Ropą. Ogromne
trzaski, a następnie buchające wysoko ognie przeraziły obydwu. Stary Białkowski
postanowił jak najszybciej wrócić do miasta, miał bowiem domek przy rynku na
wprost kapliczki św. Floriana. Szybko z pomocą młodego Józka Ołpińskiego, na
skróty przybiegli do miasta. Znaleźli się na rynku. Widok był przerażający.
Płonęły wszystkie domy na ulicy Grodzkiej, wszystkie w południowej pierzei
rynku. Ogromne płomienie niszczyły nowo pokrytą bożnicę. Płonął ratusz, już nie
miał dachu, a z okien, jak z oczodołów buchał ogień. Płonęła wieża ratuszowa.
Grozy dodawał szalejący wicher, który przenosił płonące żagwie z dachów, z domu
na dom. Wyglądało to jakby niewidzialna ręka podpalała coraz to nowe domy.
Niesamowity huk, trzaski palących się domów, ogromny żar i ogień zdawało się
zewsząd, potęgował ruch ludzi, ratujących co się jeszcze dało. Przy wielkim
płaczu i zawodzeniu wynosili dobytek z domów nieobjętych jeszcze ogniem. A
stary Białkowski wsparty na młodym Ołpińskim, wyczerpany szybką drogą, stał
zdyszany i nie miał sił ratować cokolwiek ze swego domu, mimo, że ten jeszcze
nie płonął, ale palił się już dom sąsiedni. Białkowski stał chwilę i nagle jak
opowiadał Józef Ołpiński- powoli na oczach wielu doszedł do kapliczki św.
Floriana, padł na kolana i modlił się o ratunek dla swojego domu i tych, które
jeszcze ogień nie objął. Widząc to Żyd taszczący ogromny tobół zrzucił go,
klęknął obok Białkowskiego i nie znając słów modlitwy głośno wołał, Florku
ratuj i mnie. I stała się rzecz niesamowita. Ustał wiatr i wszystkie domy od
linii kapliczki św. Floriana nie tknął ogień. Ocalał dom starego Białkowskiego.
Dziś na jego miejscu jest nowy obiekt, siedziba banku i apteki. Do tego dodać
należy, że pożar ten był dosyć tragiczny w skutkach. W dużej mierze zahamował
rozwój miasta, które i tak było już nieco podupadłe. Podczas pożaru spłonęło w
mieście 50 domów, w tym 20 żydowskich i 30 katolickich, Urząd Podatkowy,
Apteka, Bożnica, Budynek Sądowy w dawnym ratuszu, zabytkowy hełm na wieży
ratuszowej, a około 600 ludzi zostało bez dachu nad głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz