Na podstawie wojennej korespondencji Jana Bajorka z Rzepiennika Suchego.
20 stycznia 1918 r. Jan wysłał
list do mamy, Wiktorii, który należy uznać za jeden z najciekawszych elementów
korespondencyjnych całej wojny wychodzących spod jego pióra. Nie brakowało w
nim ciekawych metafor, porównań, barwnych opisów spotkanych osób czy po prostu
własnych spostrzeżeń na temat otaczającej rzeczywistości. Naprawdę spore
rozbawienie i uśmiech na twarzy wywołał we mnie fragment, że „chłopy warkocze
pletą a baby w czopkach, a zamiast spódnic to się deka okrąca”. Najwyraźniej
Jan zastał tam zupełnie inną kulturę, która wprowadziła go w prawdziwe
osłupienie. Prosty, galicyjski chłop poznał ludzi żyjących w skrajnie różnych
uwarunkowaniach, które były dla niego nie do pojęcia. Przypuszczam, że spojrzał
na tamtejszych mieszkańców z niemałym zdziwieniem i zażenowaniem. Galicyjska
wieś przełomu wieków była bardzo konserwatywna i raczej niechętna jakimkolwiek obcym
wpływom kulturowym. Jan wcześniej nie miał styczności z tego typu ludźmi,
których zachowanie, styl ubierania i życia były zupełnie odmienne. Z dużym
rozbawieniem Jan opisał pewnego chłopa z tamtych terenów, który jak „uwidział”
tramwaj, to się pytał co to za wóz co ma dyszel na dachu. Nie mamy prawa się
dziwić konsternacji samego Jana, jak i zachowaniu tego człowieka, który z tramwajem
miał kontakt pierwszy raz w życiu. Dużym
poruszeniem dla Jana był zupełnie inny model preferowanego przez tutejszych
ludzi ubioru, gdzie kożuchy to tak „baby jak i chłopy wdziewają do góry kłakami
i tak chodzą”. O wiele ważniejszym dla nas opisem jest ten, w którym Jan
poświęcił sporo miejsca dla tutejszych domostw, gospodarstw wiejskich czy
charakteru rzemiosła rolniczego spotkanych na tym terenie ludzi. Bez wątpienia
z dużym smutkiem przyjął on fakt skromności napotkanych domów – „a zamiast
bydła i świni to chowają psy”. Przecież jego rodzinny dom również nie należał do najbogatszych, a wręcz
panowała w nim często bieda. Jeśli już Jan był poruszony skromnością, a wręcz
skrajnie ubogą sytuacją w zastanych domostwach, to faktycznie ich stan był na bardzo,
bardzo niskim poziomie.
List Jana Bajorka do matki Wiktorii. 20 stycznia 1918 r. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
Osobiście naprawdę byłem pod
dużym wrażeniem tych opisów. Urzekły mnie barwnością i zwykłym ludzkim
współczuciem, dzięki któremu Jan potrafił w tak odpowiedni sposób oddać opis i
charakter napotkanej rzeczywistości. Możemy wiele wywnioskować z tego listu,
gdyż chyba po raz pierwszy Jan w tak niezwykle unikalny sposób opisał wszystko,
z najmniejszymi szczegółami, którym nie było brak osobistych spostrzeżeń i
uczuć. Jestem troszkę zmartwiony faktem, że Jan nie pokusił się o kolejne
barwne opisy, gdyż czytało i interpretowało się je znakomicie, z dużą dozą
humoru i uśmiechu na ustach. W końcowej
części listu Jan prosił o nadanie mu skromnego pakunku, który w bieżącej
sytuacji był mu wręcz niezbędny. Ostatni rok wojny był tym najgorszym pod
każdym względem w cesarsko-królewskiej armii, szczególnie aprowizacyjnym. Z
tego powodu Jan prosił o przysłanie mu również dodatkowych pieniężnych kwot,
które bez wątpienia uratowałyby mu życie. Niestety, aktualnie żołnierze
cierpieli na spory niedostatek i szeroko pojętą biedę. Ten czas był wyjątkowo
ciężki do przetrwania, gdy utrata życia nie musiała nastąpić jedynie w ogniu
wrogiej armii. Sam Jan nie narzekał na problemy zdrowotne. Jednak po
wnikliwszej interpretacji listu można dojść do niepokojących wniosków, że jego
życie wisiało na przysłowiowym włosku. Nie wiadomo było, co go czeka w
najbliższych miesiącach, dniach czy nawet godzinach.
List Jana Bajorka do brata Wojciecha. 31 stycznia 1918 r. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
31 stycznia Jan odpisał na list
swojego brata Wojciecha, który właśnie został mu doręczony. Był on niezwykle
treściwy, gdzie Wojciech opisał dokładnie swoje powodzenie, jak i zdrowie, na
które nie musiał na szczęście narzekać. Sam Jan również nie narzekał na kwestie
zdrowotne, a powodzenie było po prostu wojenne. W aktualnym miejscu
stacjonowania jego kompanii warunki pogodowe były dosyć dobre, temperatura jak
na tę zimową porę roku była nawet wysoka. Nad samym wojennym czasem Jan teraz
nie ubolewał, gdyż najprawdopodobniej nie znajdował się na pierwszej linii
frontu, gdzie o kulę nieprzyjaciela nietrudno. Wojciech w swym liście opisał
dokładnie ślub i skromne przyjęcie weselne krewnego, na którym szczęśliwie
świętował. Jan był niezwykle uradowany, że pomimo trudów wojennych odbywały się
przyjęcia weselne, gdzie najbliższa rodzina bawi się i pije za zdrowie szczęśliwej
młodej pary, która wkraczała na nową, niełatwą drogę życia. Jan prosił brata,
aby dowiedział się o przydział wojenny kolegi, nazwiskiem Ryndak. Być może ten
wojenny towarzysz broni z rodzinnej miejscowości przebywał na urlopie, a on
chciał się z nim w korespondencyjny sposób skontaktować. Pytał również o
wojenny przydział i dokładny adres innego kolegi, Jaśka Bolcyka. Najciekawszym
elementem tego listu był fragment, gdzie Jan w osobliwy sposób informował brata
o śmierci towarzysza broni z dalszej miejscowości. Prosił go w nim, aby
dziewczynie tego żołnierza przekazać, że niestety, pożegnał się z życiem- „teraz
powiedz Piekarzonce niech już nie pisze do tego Fryndy z Łużnej, bo jest zabity”.
Naprawdę w dość specyficzny sposób Jan
poinformował nieszczęśliwą dziewczynę o śmierci ukochanego mężczyzny, za którym
tak tęskniła i wyczekiwała na jego szczęśliwy powrót. Dowiadujemy się także, że
dwaj inni dalsi znajomi, Kozien i Dudka z Sitnicy zostali poważnie ranni i
szybko zostali przetransportowani do polowego szpitala, gdzie lekarze czynili
usilne starania, aby uratować im życie. Śmierć Fryndy z Łużnej i rany dwóch
kolegów miały miejsce podczas bitwy 16 stycznia. Jan starał się optymistycznie
zakończyć długi list nieśmiałą obietnicą, że upragniony czasowy urlop być może
dostanie w kwietniu na Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Bardzo na to czekał i
modlił się codziennie o wojenne powodzenie i rychłe spotkanie z rodziną w domu.
List Jana Bajorka do matki Wiktorii. 3 maja 1918 r. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
3 maja, w rocznicę Konstytucji
Polskiej, Jan zaadresował list do mamy, Wiktorii, w którym podał kilka
dokładnych informacji o swojej aktualnej sytuacji i położeniu. Mianowicie jego
kompania właśnie zmieniła swoje miejsce stacjonowania i front. Aktualnie
została skierowana nad Pawię do dalekiej Italii. Niestety, Jan odczuwał pewne
zdrowotne trudności. Prosto z wojennego pociągu udał się do frontowego
szpitala, w celu zaleczenia wojennych obrażeń. Nie można określić przybliżonego
czasu przebywania Jana na przymusowej hospitalizacji. Snuł przypuszczenia, że
najprawdopodobniej rany te nie były aż tak tragiczne w skutkach, aby leczenie
trwało dłużej niż okres jednego tygodnia. Ze względów ingerencji cenzuralnej
nie mógł podać szczegółowych danych na temat swojego stanu zdrowia. Również
celowo starał się przemilczeć wojenne kwestie jego jednostki wojskowej.
Wspomina jedynie o głośnym i częstym huku dział artyleryjskich. Na tej
podstawie można dojść do wniosku, że walki na froncie włoskim w tamtym czasie
były wyjątkowo zacięte.
Kolejny list notujemy do matki
już zaledwie tydzień później, 8 maja 1918 roku. Jan informował w nim, że nadal
musi przebywać w szpitalu. O swoim powodzeniu niewiele wspomina, ale nie było
najgorzej i raczej nie miał prawa narzekać na względne warunki hospitalizacji.
Za ten tygodniowy pobyt w szpitalu otrzymał pewien rodzaj zadośćuczynienia w
formie żołdu w wysokości 50 koron. Aktualne warunki aprowizacyjne w jego kompanii
były złe, a nawet bardzo złe. Niewiele można było już kupić, nawet niezbędnych
rzeczy. Szczególnie wino już nie było
dostępne. Cena tabaki do fajki z bukowym liściem sięgała już niemałej kwoty, 5
koron. Bez wątpienia ten list był utrzymany raczej w smutnym tonie, a warunki
na froncie włoskim były naprawdę nieciekawe.
List Jana Bajorka do matki Wiktorii. 8 maja 1918 r. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
Fragmenty pracy licencjackiej napisanej pod kierunkiem dr. hab. Dariusza Nawrota, obronionej w Instytucie Historii Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w roku 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz