Na podstawie wojennej korespondencji Jana Bajorka z Rzepiennika Suchego.
Jan Bajorek przyszedł na świat 26 maja 1893 roku w małej, spokojnej miejscowości, w Rzepienniku Suchym. Bardzo szybko, bo już dwa dni po narodzinach, dnia 28 maja zostaje ochrzczony w Kościele Parafialnym w Rzepienniku Biskupim, pod którego jurysdykcją kościelną znajdowała się oddalona o parę kilometrów rodzinna miejscowość Jana.
Jan Bajorek przyszedł na świat 26 maja 1893 roku w małej, spokojnej miejscowości, w Rzepienniku Suchym. Bardzo szybko, bo już dwa dni po narodzinach, dnia 28 maja zostaje ochrzczony w Kościele Parafialnym w Rzepienniku Biskupim, pod którego jurysdykcją kościelną znajdowała się oddalona o parę kilometrów rodzinna miejscowość Jana.
Jego ojcem był niepiśmienny
rolnik, Klemens Bajorek, matką zaś
chłopka, umiejąca pisać i czytać w niewielkim stopniu, Wiktoria z domu
Roman, którzy prócz najstarszego Jana
mieli jeszcze dwoje dzieci córkę Katarzynę i syna Wojciecha, z którym, tak jak
i z matką, Jan utrzymywał przez cały okres wojny stałą korespondencję.
Paszport Klemensa Bajorka. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
Klemens Bajorek przez cały
okres emigracji wspomagał rodzinę materialnie w znaczny sposób. Można
powiedzieć, że bez jego pomocy ciężko byłoby przetrwać wojenny czas. Wszystkie
pieniądze, które wysyłał pomogły przeżyć Wielką Wojnę rodzinie, jak i samemu Janowi,
który w listach z frontu do rodziny prosił o niewielkie sumy.
W chwili wybuchu wojny Jan liczył 21 lat, a do
wojska powoływano osoby mające ukończone właśnie 21 lat życia, które nie
pobierały nauki na uniwersytetach . Jan spełniał te warunki i zgodnie z
dyrektywami poszedł do wojska.
Trafił do 20. Galicyjskiego
Pułku Piechoty „Księcia Pruskiego Henryka”. Nazwa wzięła się od pierwszego
honorowego szefa jednostki w 1889 roku, którym był książę Prus, Henryk. Stan
liczebny jednostki świadczył o przewadze osób narodowości polskiej, które
stanowiły aż 80 procent całego stanu. Potocznie Polaków nazywano Dwudziestakami
i Cwancygierami. Nazwa wzięła się od nomenklatury pułku.
Jan początkowo trafił na Górny
Śląsk, gdzie spędził jesień 1914 roku. W tym okresie miał możliwość częstego,
cyklicznego wysyłania rodzinie listów z informacjami o swoim zdrowiu i
powodzeniu czy też prośby o skromne kwoty pieniężne, które były mu niezbędne do
wojennej egzystencji. Nie został jeszcze wysłany na front i oczekiwał na
podanie terminu o przystąpieniu jego jednostki do działań wojennych.
O jego dokładnym położeniu
dowiadujemy się z pierwszych listów do matki, Wiktorii i brata, Wojciecha,
adresowanych odpowiednio 9 i 10 października 1914 roku. W pierwszym pisał, że
będąc na aesterunku, prosił o pozwolenie
na czasową przepustkę z jednostki, w celu wzięcia udziału w żniwach. Niestety,
bez rezultatu. Z bólem serca i żalu prosił o pomoc szwagra, również Jaśka o
„wymłócenie” żyta i o wykonanie paru innych typowo gospodarskich zadań. Napominał
brata, żeby wszystko było na swoim miejscu, bo on chciał mieć do czego
wracać. W drugim liście do brata pisał
również w sprawie wykonania rolniczych czynności. Uprzejmie prosił o udzielenie pomocy szwagrowi i o
przypilnowanie porządku w jego rzeczach . Ponadto informował rodzinę, iż
niebawem ze swoją jednostką przeniesie się w inne miejsce i poinformuje, gdy to
nastąpi. Prosił również o rychłą odpowiedź na jego list, w celu ewentualnego
sprawdzenia powierzonych zadań .
Z kart pocztowych wiadomo że
stacjonował w Karnowie. Jest to miasto w okręgu śląsko-morawskim, położone ok. 20 kilometrów od
Głubczyc. Już w pierwszym liście widać, że miał ogromną nadzieję na szczęśliwy
powrót do domu. Myślał o sprawach domowych. Martwiły go sprawy gospodarskie i chciał,
aby wszystko było na swoim miejscu w gospodarstwie. Tęsknota za domem była
trudna do opisania .
18 października 1914 roku wysłał
krótki list z podziękowaniem za otrzymane pieniądze, osiemnaście koron .
22 października napisał dłuższy
list adresowany do matki, w którym poruszał parę ważkich dla niego i rodziny
spraw. Dziękował za kolejne wysłane pieniądze, w kwocie sześciu koron. Otrzymał
już kilka listów i kartek od poszczególnych członków bliższej i dalszej
rodziny( m.in. od „cioci i ujka”). Przede wszystkim prosił o to, aby rodzina o
niego się nie martwiła( używał słowa z wiejskiej, rzepiennickiej gwary- trapić
się). Pisał o tym, iż nie trzeba już mu wysyłać dodatkowych kwot pieniężnych. W
tej chwili nie miał wielkich potrzeb, a same „przedfrontowe” warunki nie były
takie złe. To w domu rodzina cierpiała olbrzymią biedę, a on na wojnie dawał
sobie jakoś radę. Tutaj żyło się
oszczędnie jak „pierwyj” w domu” Mówił o rychłym powołaniu na front. Wspominał
o spotkaniu kolegi z rodzinnej miejscowości, Jaśka Hołdy. Dowiadujemy się
również o jego niezadowoleniu z postępowania brata, Wojciecha. „Debulok” nie
dopilnował koni. O dokładnym przebiegu sytuacji nie wiadomo, gdyż nie zachowały
się listy rodziny do Jana. Starał się w jakiś sposób doradzić w zaistniałej
sytuacji, której przebiegu dokładnego nie znamy. Przedstawiał warunki pogodowe
w aktualnym miejscu, gdzie przebywa. Piękna, w miarę ciepła jesień, bez opadów
śniegu. Po raz wtóry wspominał o
niższych kosztach utrzymania na wojnie. Świnia była może i droższa, ale chleb
tańszy. To głównie chlebem żył człowiek na wojnie .
Jan Bajorek w mundurze armii austro-węgierskiej. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
29 października wysłał list do
rodziny, ale nie tej najbliższej.
Napisał list do wujostwa ze strony swojej mamy, jak to pieszczotliwe
nazywa -kochana ciotko i ujku. Z powodu możliwości ocenzurowania listu używał
skrótu myślowego: jestem zdrowy, ale nie bardzo. Najprawdopodobniej zamierzał
przekazać informację o swym pogarszającym się zdrowiu. Z drugiej strony nie
chciał martwić rodziny szczegółami złej kondycji. Wcześniej otrzymał od tej
części rodziny kilka listów, za które serdecznie podziękował. Również ciocia i
wujek wspomagali go finansowo, wysyłanymi, drobnymi sumami, w kwocie sześciu i
ośmiu koron. Jednak kategorycznie prosił o zaprzestanie dalszego wysyłania
pieniędzy, gdyż on nie miał dużych potrzeb, a tutaj żyje się zupełnie inaczej.
Wujek z żoną również cierpieli spory niedostatek w wojennych, ciężkich warunkach. Być może
jeszcze większy, aniżeli Jan .
Nazajutrz po dniu zadusznym, 3
listopada zaadresował list do mamy Wiktorii, z którego dowiadujemy się paru
dokładniejszych informacji o jego potrzebach, problemach i ewentualnych
perspektywach. Pytał, czy otrzymali poprzedni list, w którym prosił o skromny
pakunek, z kilkoma najpotrzebniejszymi rzeczami. Najprawdopodobniej list nie
doszedł do rodzinnego domu, gdyż nie odnalazłem go w rodzinnych wojennych
zbiorach, podobnie jak listów adresowanych do Jana na wojnie. Na razie nie narzekał na brak bielizny i
ogólnego odzienia. Cierpiał jedynie na niedostatek masła i prosił o rychłe jego
wysłanie. Również wspominał o wysłaniu mu jednej koszuli. Niestety, już nie służył w jednej jednostce z
kolegą, Jaśkiem Hołdą. Trochę ubolewał nad tym faktem, bo przecież zawsze
raźniej być w takim trudnym okresie z kimś znajomym i lubianym. Było mu smutno
z tego powodu. Niestety, decyzją dowództwa kolega, Jasiek otrzymał przydział do
innej kompanii. W tamtym momencie już powoli tworzyły się dokładne składy
oddziałów, które niebawem zostały skierowane na wojenny front. Jan mówił z
ogromnym bólem serca o tym, że teraz będzie pisał coraz rzadziej. Było to spowodowane intensywniejszymi
ćwiczeniami koszarowymi, które poprzedzały rychlejsze wysłanie do aktywnej
walki wojennej.
Jan był świadomy, że już
niedługo będzie mu dane stoczyć boje z wojskami wroga. Teraz już każdego dnia
będzie obawiał się o swoje życie, ale w wojennej korespondencji nie będzie o
tym mówił, żeby nie martwić rodziny .
10 listopada napisał do sporo
młodszego brata, niespełna czternastoletniego Wojciecha. Wtedy był już w posiadaniu własnej, wojennej
fotografii. Obiecał wysłanie jej bratu. Podziękował za wcześniejszy list, który
otrzymał. Na szczęście czasami się widział z bliskim kolegą, Jaśkiem, który
został ostatecznie przydzielony do 4 kompanii. Podawał informacje, że będą wnet
jechać. Najprawdopodobniej za niespełna 2 tygodnie zmienią miejsce stacjonowania.
Dokładna informacja na temat daty i miejsca kolejnego pobytu nie były jeszcze
znane. Z perspektywy czasu list nie był ważny, ani nie przyniósł żadnych
informacji rodzinie o powodzeniu brata i syna, gdyż wskutek wojennej zawieruchy
i problemów komunikacyjnych nie został dostarczony w odpowiednim czasie. List
dotarł na pocztę w Rzepienniku Strzyżewskim dopiero 11 VII 1915 r., niecały rok
po zaadresowaniu .
Takie sytuacje również się
zdarzały, ale bez wątpienia wpływały negatywnie na domy rodzinne walczących
żołnierzy. Rodziny ze zniecierpliwieniem i utęsknieniem oczekiwały na
otrzymanie informacji o powodzeniu swoich krewnych na wojnie. Każde zbyt długie
oczekiwanie na list z wojennego frontu mogło oznaczać, iż dany żołnierz poniósł
śmierć wskutek działań wojennych i do rodzinnego domu nie wróci już nigdy.
List Jana Bajorka do matki Wiktorii 11 listopada 1914 r. Zbiory prywatne Macieja Bajorka. |
To był ostatni list wysłany w
1914 roku. Jan zgodnie z rozkazami dowództwa musiał przenieść się ze swoją
macierzystą jednostką w inne miejsce, gdzie rozpoczynała aktywne działania
wojenne.
Fragmenty pracy licencjackiej napisanej pod kierunkiem dr. hab. Dariusza Nawrota, obronionej w Instytucie Historii Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w roku 2013.
Fragmenty pracy licencjackiej napisanej pod kierunkiem dr. hab. Dariusza Nawrota, obronionej w Instytucie Historii Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w roku 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz